Wyznania zakupoholiczki
„Wyznania zakupoholiczki” w reżyserii P.J. Hogana to lekka komedia obficie posługująca się groteską, ale świetnie ukazuje tło kulturowe uzależnień behawioralnych.
Jeszcze jedna para butów? Jeszcze jedna sukienka? Dlaczego nie? Manekiny z witryn sklepowych uśmiechają się zachęcająco i zapraszają do środka. Rebeca Bloomwood (Isla Fishernie) nie potrafi im się oprzeć. Skąd się bierze taka skłonność, której nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od szerszego kontekstu kulturowego, w którym funkcjonuje bohaterka filmu Hogana?
Kultura nadmiaru
Żyjemy w kulturze nadmiaru – możliwości, szans, decyzji do podjęcia, stylów życia, produktów do kupienia wreszcie. Funkcjonujemy w poczuciu ciągłego niedosytu, niespełnienia, bo zawsze można lepiej i więcej – więcej doświadczeń, wyzwań, więcej ubrań. Francuski filozof Jean Baudrillard zwraca uwagę na zjawisko mentalności konsumenckiej, podszytej myśleniem magicznym. Spełnienie, zadowolenie, szczęście są coraz trudniej osiągalne, choć nadal bardzo ich pragniemy. Brodząc w rzeczywistości pełnej złotych cielców, szukając chwili szczęścia i ulgi, trafiamy na to, co daje ich namiastkę – dobra materialne. Ich posiadanie to dobrodziejstwo, wyraz łaski losu, a zarazem dowód własnej mocy. Zdobywanie rzeczy staje się sensem i celem życia.
Mit małej księżniczki
„Wyznania zakupoholiczki” przedstawiają realia mocno osadzone w kulturze amerykańskiej, w której kult posiadania, jako źródła szczęścia, jest szczególnie silny. W retrospekcjach widzimy Rebecę jako małą dziewczynkę. Już wtedy wspomina o dwóch cenach za kupowane rzeczy – jedna „dla mamy, gdzie wszystko jest praktyczne, bure i barchanowe”, i drugiej, dla siebie. Z zazdrością spogląda na inne dziewczynki, przymierzające piękne buty, zdobycie których pozostaje dla niej nieosiągalne. Wygląd i zachowanie dziewczynek idealnie wpisują się w amerykański mit księżniczki, ucieleśniony w zaszczytnym tytule królowej balu maturalnego. Nastolatka ubrana w suknię jak z bajki, przymierzająca diadem, wzbudza u małej Becky wielki zachwyt.
Gdy Becky skończy studia, jej idolką i obiektem czci zostanie dziennikarka pisma modowego Alicia Billington (Leslie Bibb)– w nowym stroju na każdą okazję, nieskazitelnie ubrana i umalowana niezależnie od sytuacji. Alicia nie tylko wykonuje pracę, o jakiej marzy Rebeka, okazuje się też być konkurentką do ręki filmowego księcia, czyli Luke’a Brandona (Hugh Dancy) nota bene specjalisty od skutecznego oszczędzania i zarządzania pieniędzmi, którego postawa dotycząca finansów stanowi przeciwwagę dla nałogowej rozrzutności Rebeki.
Cudowna moc zakupów
Traktowanie rzeczy jako obiektów kultu widać wyraźnie, gdy Rebeka opisuje swoje doznania, towarzyszące nabywaniu ubrań. Czynność robienia zakupów jest dla niej „po prostu piękna”. To synonim życia, szczęścia, ciepła. Już sam wygląd eleganckiego sklepu wywołuje silny dreszczyk emocji. Widok „galerii” przynosi sto razy większą przyjemność niż uśmiech przystojnego mężczyzny, który mógłby wzbudzić jej zainteresowanie. „Facet nie da Ci tyle miłości i radości, co sklep” – stwierdza Rebeca na samym początku filmu. Ekscytacja związana z robieniem zakupów zastępuje prawdziwe uczucie, bliskość, a sklep to świątynia przynosząca spełnienie i szczęście.
Amerykański sen
Na sposób postrzegania świata przez Rebecę wpływa niewątpliwie kolejny mit, zwany amerykańskim snem. Dziewczyna pochodzi z ubogiej rodziny emigrantów z Finlandii. Jej rodzice, którzy wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia, jak na amerykańskie standardy żyją i mieszkają skromnie: robią zakupy na pchlim targu, polują na okazje. Sen rodziców o amerykańskim dobrobycie próbuje urzeczywistnić córka, nie potrafi jednak odróżnić ułudy od rzeczywistości. Nie rozumie, że płacenie kartami kredytowymi, czyli fikcyjnymi pieniędzmi, to generowanie długu, który trzeba będzie kiedyś spłacić, że na dobrobyt trzeba zapracować, a póki to nie nastąpi, można wydawać tylko tyle, ile się zarabia.
Happy end
W końcu pęka bańka mydlana – długi uzależnionej od zakupów Rebeki wychodzą na jaw, zdemaskowana zostaje też piramida kłamstw, które miały ją chronić przed konsekwencjami kompulsywnych zachowań. Zakupoholiczka traci zaufanie pracodawców, Luke’a, zawodzi też swoją najlepszą przyjaciółkę, Suze (Krysten Ritter).
Początkowo próby leczenia Rebeki są nieudane, uczestnictwo w spotkaniach grupy terapeutycznej wypada groteskowo, podobnie jak zastosowanie się do zaleceń z filmu poświęconemu wychodzeniu z zakupoholizmu. Jednak gdy Rebeca już podejmie decyzję, wyjście z nałogu okazuje się nadspodziewanie proste. To tylko kwestia jej świadomego wyboru, który uchroni ją przed znalezieniem się na ulicy bez środków do życia. Od czego w końcu mamy amerykańskie kino, z obowiązkowym, wpisanym w zakończenie happy endem? Ale czy taka prawda dotyczy rzeczywistości poza ekranem? Szczęśliwy finał możemy również rozumieć jako wyraz fałszywego przeświadczenia osoby uzależnionej, przeświadczonej, że w każdej chwili może przestać, że tak naprawdę nic jej nie grozi. Obrazuje to siłę iluzorycznych przekonań, które potrafią owładnąć uzależnionym. Wystarczy, tak jak w przypadku bohaterki, zorganizować aukcję i sprzedać wszystkie ubrania i buty, by spłacić długi i pozbyć się męczącego komornika. Rebece udaje się też odzyskać zaufanie Luke’a, Suze i znaleźć nowy pomysł na zarabianie pieniędzy. W kolejnych scenach widzimy ją deklarującą się jako „niekupująca zakupoholiczka” i wcielającej to w życie, np. na ważnym spotkaniu występuje w sukni Suze, a nie własnej, kupionej wskutek niekontrolowanego odruchu.
Paulina Ilska
P. J. Hogan, „Wyznania zakupoholiczki” 2009 r.