Kup sobie samoocenę, czyli zakupoholika znaki szczególne
Na co polują łowcy okazji? Kim są nałogowi kolekcjonerzy? Jak rozpoznać zakupoholiczkę w tłumie hojnych mam? Jak zostać zakupoholikiem i trwać w nałogu nie wydając ani złotówki? Na te i wiele innych pytań w rozmowie o charakterysctyce zakupoholika i drodze do uzależnienia odpowiada Małgorzata Anna Słowik, psycholog i terapeuta uzależnień z warszawskiego Centrum Psychoterapii i Rozwoju „Nasza Strefa”.
Ewa Bukowiecka-Janik: Bogaty mężczyzna, kupujący trzydziesty zegarek za 40 tys. zł. Snobizm czy uzależnienie?
Małgorzata Słowik: Bardzo prawdopodobne, że uzależnienie. Jest wśród zakupoholików grupa kolekcjonerów. To osoby, które bardzo dużo czasu i uwagi poświęcają nie tylko na szukanie produktów, ale na zgłębianie wiedzy o nich. Doszukują się różnic między nimi, chcą poznać każdy ich detal, by nowe cacko było na pewno lepsze od poprzedniego. Etap poszukiwań idealnego zakupu jest elementem mechanizmu uzależnienia. Tak jak alkoholik przygotowuje się do picia, tak zakupoholik ze szczegółami planuje, co kupi.
E.B-J.: Skąd w ludziach taka potrzeba nabywania drogich przedmiotów?
M.S.: Źródeł zakupoholizmu możemy dopatrywać się w złych wzorcach gospodarowania pieniędzmi w dzieciństwie. Źle kończy się przyjmowanie skrajnych postaw wobec pięniedzy i nie chodzi tylko o sytuacje, w których faktycznie ich nie było. Szkodliwe jest przekonanie, że jest ich za mało, nawet jeśli są. Wówczas tworzy się kult wokół wartości pieniądza, jego rola rośnie w oczach dziecka do czegoś, za co można kupić wszystko i dzięki czemu można być kimś. Podobnie jest, kiedy pieniędzy jest dużo, a ich wydawanie to sposób na życie. Kiedy dziecko ma deficyty uwagi i dowodów miłości ze strony rodziców z jednej strony, a z drugiej widzi skrajną postawę wobec dóbr materialnych, zaczyna nabierać przekonania, że pieniądze i przedmioty są ważniejsze i mogą zapełnić tę emocjonalną lukę.
E.B-J.: Ta luka to…?
M.S.: Niska samoocena, brak akceptacji siebie, potrzeba aprobaty społecznej… Jeśli w dzieciństwie nikt nas nie nakarmił miłością i jeśli nikt nam nie daje czułości i uwagi w życiu dorosłym, żyjemy w przekonaniu, że nie jesteśmy warci ani miłości ani uwagi. Że smutna rzeczywistość to nasza wina, bo jesteśmy gorsi. Kosztowne gadżety mogą być sposobem, by tę uwagę na siebie ściagnąć i te deficyty sobie uzupełnić. Do takich wniosków dochodzą nawet dzieci. To nie mit, że szkoła bywa festiwalem przechwalanek. Prześciganie się, kto ma lepszy telefon to wśród młodzieży standard. Jeśli rodzice nie przekażą dziecku odpowiednich wartości, jest duża szansa, że ich dziecko stanie się gwiazdą tego przykrego festiwalu i o pozycję w grupie będzie walczyło nie tym, jakie jest w głębi duszy, ale smartfonem lub bluzą z modnym logo. Zakupoholikowi już sam fakt kupowania rekompensuje deficyty, bo kobieta, która kupuje drogą ekskluzywną rzecz jest zauważona chociażby przez ekspedientkę. A błysk zachwytu w oku koleżanki czy objawy zazdrości to dla niej najwyższa gratyfikacja. Zakupoholikom wydaje się, że zostaną zauważeni tylko jeśli będą mieli czym zaimponować innym. Nie mają pojęcia, że nie chodzi o kolejny zegarek. Nie dostrzegają co ten zegarek im załatwia. Jeśli załatwia prestiż, a to z kolei poprawia samopoczucie, to pułapka gotowa.
E.B-J.: Etapem każdego uzależnienia jest zwiększająca się tolerancja. Czy w przypadku zakupoholików będzie to oznaczało coraz większe zakupy?
M.S.: Coraz większe lub coraz droższe. Nieleczony zakupoholik-kolekcjoner zegarków najpierw będzie doszukiwał się detali, które różnią jeden egzemplarz od drugiego i zainwestuje w ten droższy. Gadżeciarz kupi cokolwiek, byleby ten nowy gadżet był nowszy i kosztowniejszy od poprzedniego. Z kolei zakupoholik-zbieracz nowości nie poczuje satysfakcji jeśli nie kupi kolejnego nowszego modelu tego, co zbiera. Mam pacjenta uzależnionego od kupowania sprzętu grającego: głośników, odtwarzaczy, itd. Mimo że miał 400 kolumn, kupował kolejną, bo od reszty różniła się jakimś technologicznym detalem, którego zastosowanie było nowością na rynku muzycznym.
E.B-J.: Na takie uzależnienie trzeba mieć pieniądze…
M.S.: Nie trzeba. Wśród zakupoholików są też window shopperzy, których ja nazywam zakupoholikami anorektycznymi. Ich nałóg polega na tym, że kupują oczami. Oglądają swoje potecjalne zakupy godzinami, a ostatecznie nie wydają ani złotówki. I tak jak anorektycy, którzy jedzą oczami, a do ust nie wezmą nic – zakupoholicy anorektyczni nie kupią nawet tego co jest im bardzo potrzebne. Miałam kiedyś pacjenta, który chodził oglądać wystawy obuwia przez kilkanaście lat w tych samych butach, ale przez ten czas nie kupił sobie ani jednej nowej, nawet najtańszej, pary!
E.B-J.: Czy od kupowania może się uzależnić przeciętny Kowalski?
M.S.: Owszem. Jest grupa osób uzależnionych zarabiających przeciętnie lub mało. Od gadżeciaży i kolekcjonerów odróżnia ich motywacja. Ci biedniejsi kupują masę tanich rzeczy, dlatego, że są… tanie! Powodem do dumy jest dla nich fakt, że złowili okazję i nabyli coś cennego za grosze, czyli teoretycznie zaoszczędzili. Problem polega na tym, że ilość tych tanich rzeczy jest tak ogromna, że kiedy zsumuje się wszystkie wydane małe kwoty, wychodzi jedna duża i maniacy wyprzedaży, zamiast oszczędzać, bankrutują. Zakupoholicy uzależnieni od kupowania tanio mają przez to utrudnioną drogę do gabinetu terapeuty.
E.B-J.: Dlaczego?
M.S.: Bo są przekonani o swoim sprycie i oszczędności. Nie dostrzegają, że rzeczy, które kupują są im całkiem zbędne i najczęściej lądują na dnie szafy. Bardzo ciężko jest przekonać człowieka, że korzystanie z cenowych okazji jest złe. Podobnie jest z matkami-zakupoholiczkami. Kupują dzieciom, a na dzieciach się przecież nie oszczędza… Przeciwnie, trzeba inwestować! Matki-zakupoholiczki stosują w ten sposób dodatkową racjonalizację. A to nic innego jak szukanie wymówek, by kupować. Zakupoholiczki w ten sposób pozbywają się poczucia winy, które jest niedołącznym elementem nałogu.
E.B-J.: Obsesja kupowania na wyprzedażach to czynnik, który łączy zakupoholików z osobami cierpiącymi na patologiczne zbieractwo. Czy te dwa zaburzenia zazębiają się ze sobą?
M.S.: Nie do końca. Zbieracze opierają na zbieranych rzeczach swoje poczucie bezpieczeństwa. Gromadzą je, bo „mogą się przydać”. Zaś zakupoholikom nastrój poprawia nie posiadanie, lecz kupowanie. Ci, którzy kupują tanio są zachwyceni, że płacą tylko 400 zł za koszyk pełen zbędnych rzeczy. Nie liczy się to, co to dokładnie jest. Ważne, że jest w dobrej cenie. Zakupoholicy-łowcy okazji po dokonaniu zakupu nie są przywiązani do nowych nabytków, a zbieracze mają do przedmiotów stosunek emocjonalny.
E.B-J.: A zakupoholicy-kolekcjonerzy? Oni też nie są przywiązani do swoich drogocennych kolekcji?
M.S.: Są, ale one nie zapewniają im poczucia bezpieczeństwa czy dobrego nastroju. Żeby czuć się lepiej muszą kupować dalej. Faktycznie, kolekcja sprzętu grającego mojego pacjenta zajmuje niemal po brzegi sypialnię małżeńską i może wyglądać jak sypialnia zbieracza. Jednak podobieństwo tych objawów jest pozorne, bo motywacja do nabywania kolejnych przedmiotów ostatecznie jest inna.
Więcej o patologicznym zbieractwie w artykule „Obsesja gromadzenia, czyli od oszczędności do patologii”.
E.B-J.: Są też prawdziwi pasjonaci, którzy mają kolekcjonerskie hobby i nie są uzależnieni. Co ich odróżnia od zakupoholików?
M.S.: Również motywacja. Zakupoholicy-klekcjonerzy nie kupują dlatego, że pasjonuje ich to, na co wydają pieniądze. Kupują, aby kupować. Kupują sobie samoocenę. A nieuzależniony pasjonat-kolekcjoner kupuje, by realizować swoje zainteresowania. Ktoś, kto gromadzi płyty winylowe i jest zdrowy za ostatnie pieniądze nie zamówi kolejnych płyt ani nie pójdzie ukraść, by móc uzupełniać kolekcję. A zakupoholik tak właśnie zrobi.
E.B-J.: A jeśli tak poważne objawy jak kradzieże nie występują, jak rozpoznać zakupoholika wśród kolekcjonerów?
M.S.: Zakupoholik po zakupach ma poczucie winy. Zupełnie jak alkoholik, który ma kaca – zakupoholik ma tzw. moralniaka. Kiedy głód jest zaspokojny, pieniądze wydane, a torba przyjemnie cięższa przez nowy nabytek – jest haj. Ale kiedy emocje opadną, dociera do uzależnionego rzeczywistość, czyli konsekwencje zakupów: czas stracony na poszukiwanie idealnego produktu, stan konta, itd. Ktoś, kto kupuje, bo kolekcjonuje, nie musi mierzyć się z przykrą rzeczywistością, bo taka dla niego nie istnieje. Zdrowi kolekcjonerzy panują nad zawartością portfela i debetem na karcie kredytowej, natomiast uzależnieni nie. Kluczem do diagnozy jest odpowiedź na pytanie: po co ja to robię? Kolejnym pomocnym czynnikiem w dostrzeżeniu problemu jest ocena obserwatora, choć niełatwo ją przyjąć.
E.B-J.: Dlaczego?
M.S.: Rodzina uzależnionego przywyczaja się do jego zachowań i to, co obiektywnemu obserwatorowi może wydać się dziwne, im bardzo długo (za długo…) wydaje się normalne. Dlatego na terapię przychodzą ci, którzy naprawdę zderzyli się z dnem. Mają długi, problemy z prawem albo doprowadzają do konfliktów, będących ewidentnie wynikiem uzależnienia. Tyle, że droga na dno w przypadku uzależnień behawioralnyh jest dłuższa niż w przypadku uzależnienia od substancji. Robienie zakupów, uprawianie seksu czy nawet granie w gry hazardowe i oglądanie pornografii są normalnymi zajęciami. Zakupy i seks są elementem życia, hazard i pornografia, jeśli ktoś lubi, dostarczają rozrywkę. W małych dawkach to nic takiego. A branie nakortyków od pierwszej działki nie jest normalne.
E.B-J.: Ale picie alkoholu jest społecznie akceptowalne. Nawet jesli ktoś upija się notorycznie…
M.S.: Tak, ale pijany człowiek jest w stanie zauważalnym dla każdego. A zakupoholik na głodzie albo na haju, tuż po zakupach, nie wygląda inaczej niż każdy otaczający go na ulicy przechodzień. Tylko skutki jego uzależnienia mogą zwrócić uwagę na prawdziwe problemy. Zakupy to plasterek na ranę. I to właśnie na tych ranach skupiamy się podczas pracy z pacjentami, próbując je wyleczyć.
E.B-J.: Dziękuję za rozmowę
Małgorzata Anna Słowik – psycholog i terapeuta uzależnień w Centrum Psychoterapii i Rozwoju „Nasza Strefa” w Warszawie. Doświadczenie zdobywała pracując w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, w Ośrodku Terapii Uzależnień i Współuzależnienia „Goplańska” oraz w Tarczyńskim Centrum Medycznym w Poradni Leczenia Uzależnień i Współuzależnienia. Ukonczyła wydziału psychologii Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Jest dyplomowanym Specjalistą Psychoterapii Uzależnień Polsko-Niemieckiego Instytutu Terapii Uzależnień „Błękitny Krzyż” akredytowanego przez PARPA. Małgorzata Słowik posiada również certyfikat Specjalisty Leczenia Nałogowych Zachowań takich jak hazard, pracoholizm, seksoholizm, uzależnienie od komputera i Internetu, zaburzenia jedzenia, bulimia.
Rozmawiała Ewa Bukowiecka-Janik
Współpraca: Dorota Bąk