„Moja córka się głodzi”. Jak pomóc nastoletniej anorektyczce?
Andżelika ma 15 lat. Nieźle się uczy, nigdy nie sprawiała kłopotów wychowawczych. Dziewczyna jako dziecko była pulchniejsza niż jej rówieśniczki. Kompleksy wpędziły ją w anoreksję.
– Problem zauważyłam, gdy Andżelika zaczęła kombinować – mówi Grażyna, mama dziewczyny. – Córka zawsze jadała obiady w szkole, ponieważ ja pracuję do późnego popołudnia. Pewnego dnia poprosiła, bym podczas długiej przerwy przywiozła jej jakąś pracę domową. Będąc w szkole poszłam od razu na stołówkę, ponieważ Andżela zawsze jadła obiad na najdłuższej przerwie. Nie zastałam jej tam. Koleżanki córki powiedziały mi też, że ona nie jadła w tym roku szkolnych obiadów. Nie zdenerwowałam się tym jednak, bo przecież wykupywała bony obiadowe. Mimo wszystko nieco mnie ta sytuacja zaniepokoiła i postanowiłam córkę obserwować.
Znikające jedzenie
Kolejne tygodnie mijały na śledzeniu zmian w zachowaniu nastolatki. – Zauważyłam, że sama nigdy nie przychodzi do lodówki. Ani rano, ani wieczorem. Wcześniej zawsze nosiłam jej kolację do pokoju, a śniadanie szykowałam na wynos do szkoły. Zaczęłam sprawdzać co się z tym jedzeniem dzieje. Kanapek w koszu co prawda nie znalazłam, ale brudne naczynia po kolacji, którą jej przygotowywałam, znajdowałam w… pokoju mojego starszego syna. Od razu sprawdziłam też, jak jest z obiadami – Andżelika wykupywała bon – mówi pani Grażyna.
Okazało się, że nastolatka dzieli się jedzeniem, które dostaje. – Obiady trafiały do chłopca z młodszej klasy. Mieszka niedaleko nas, znamy się z podwórka. To chłopak z wielodzietnej rodziny, dość ubogiej. Andżelika nie miała oporów, by przyznać się, że oddaje obiady biedniejszemu koledze. Zrobiła z tego nawet swoją zasługę i stwierdziła, że nigdy bym się na to nie zgodziła i nie zrozumiałabym, że można po prostu nie być głodnym. To samo powiedziała, gdy zapytałam, czemu jej kolację zjada Michał. Na pytanie o śniadanie, które robię jej do szkoły, zarzekała się, że je zjada – relacjonuje pani Grażyna.
Andżelika, poza brakiem apetytu i unikaniem jedzenia, nie miała żadnych innych niepokojących objawów. – Cały czas słyszałam od koleżanek w pracy, że ich córki mają to samo. Że nic jej nie będzie. Moja mama przypominała mi, że ja w wieku Andżeli też „żyłam tylko powietrzem i koleżankami”. Martwiłam się, ale traktowałam to jak fanaberię, chwilowy stan.
„Pomoc” lekarza
Z czasem sytuacja nieco się pogorszyła. Dziewczyna schudła, zaczęła unikać lekcji wychowania fizycznego. – Obserwowałam ją cały czas. Jej zachowanie się nie zmieniało. Nadal dużo przesiadywała sama w pokoju ze słuchawkami na uszach. Jak była ładna pogoda, to chodziła z koleżankami na rolki. Zauważyłam inną zmianę – w jej wyglądzie. Że ma wystające łopatki, kości widoczne na całych plecach, zmarniała na buzi, wyglądała na zmęczoną. Widziałam też na jej szczotce całe kłęby włosów. Pani Grażyna postanowiła zabrać córkę do internisty. – Poczytałam w internecie, że to może być anoreksja. Chciałam swe podejrzenia skonsultować z lekarzem. Jednak on więcej narobił szkody, niż pożytku.
Z opowiadań mamy nastolatki wynika, że lekarz rodzinny podszedł do sprawy bardzo lekceważąco. Uznał, że brak apetytu to „taka uroda” Andżeliki. Zignorował też fakt, że dziewczyna waży mniej, niż powinna. Nawet badania krwi oraz moczu poradził zrobić prywatnie, jeśli „mama aż tak bardzo się martwi”.
Co ciekawe, zapytał dziewczynę, czy czuje się anorektyczką. Odparła, że nie. – Od tej pory córka zaczęła „zadzierać nosa”. Jak tylko wkładałam jej kanapki do plecaka czy stawiałam obiad na stole, to mówiła, że nie musi jeść, bo tak pan doktor powiedział, i że jest zdrowa. Załamało mnie to, bo wtedy to już byłam pewna, że to choroba – opowiada pani Grażyna.
Diagnoza
Mama nastolatki wiele razy próbowała dotrzeć do córki. – Skorzystałam z porady psychologa z pewnej poradni online. Opisałam wszystkie objawy. Wtedy doszły jeszcze wybuchy agresji, gdy tylko mówiłam o jedzeniu i histeryczne krzyki, gdy przekonywałam córkę, że jest za chuda i źle wygląda. Mówiła wtedy, że widzi, jak wygląda i chce schudnąć. Była też w coraz gorszej kondycji fizycznej – Andżelika zaczęła nieregularnie miesiączkować. Dostałam odpowiedź, że wiele wskazuje na anoreksję, jednak to można stwierdzić tylko na wizycie u psychologa, na którą córkę będzie trudno namówić. Moją rolą było wtedy zrobić wokół jedzenia pozytywną otoczkę w domu, nie rozmawiać o nim tylko w kontekście choroby – opowiada pani Grażyna.
Kobieta, chcąc pomóc córce postarała się inaczej zorganizować pracę. – Zaczęłam chodzić na poranną zmianę i zyskałam czas na gotowanie. Psycholog z poradni online powiedziała, bym zainteresowała się zdrowym odżywianiem, bo może w ten sposób przekonam córkę do jedzenia. Wiedziałam, że przyczyną jej stanu były kompleksy. Andżelika dawniej była grubsza niż jej rówieśniczki. Starałam się jak najczęściej odbierać córkę ze szkoły i zabierałam ją do knajp i na zakupy, by kupić „coś na obiad”. Sugerowałam sałatki, mówiłam też, że może wybrać, co chce. Czasem kupowała np. jedno jabłko i to był jej obiad. Ale nie obrażałam się. Cieszyłam się, bo czułam, że w końcu zaczniemy normalnie rozmawiać.
Z czasem nastolatka coraz częściej przychodziła do mamy z problemami. – Przestawała ukrywać np. krwawienie z nosa czy to, że jej słabo. Powiedziałam, że mogłybyśmy iść do dietetyka, to on ustaliłby dla niej dietę, przy której mogłaby jeść to, co lubi i co nie tuczy, a jednocześnie lepiej by się poczuła. Zadziałało – opowiada pani Grażyna.
Dietetyczka okazała się młodą osobą zaznajomioną z anoreksją. Zdobyła zaufanie Andżeliki i przekonała ją do rozmowy z psychologiem. – Teraz córka chodzi na psychoterapię i potrafi przyznać, że ma problem, że jest anorektyczką. Cały czas się tego wstydzi, ale widzę ogromne postępy. Jemy zawsze we dwie. Kiedy jest sama czy w szkole wciąż jest jej trudno. Mówi, że czuje, jakby wszyscy wiedzieli o jej problemie. Jednak pod każdym względem – i psychicznym, i fizycznym moja córka jest na dobrej drodze do powrotu do zdrowia – podsumowuje pani Grażyna.