Jak wychować dziecko w dobie ekranów? „Największe wyzwanie rodzicielskie naszych czasów”
Z badań „Młodzi cyfrowi” Fundacji Dbam o mój z@sięg wynika, że co piąty uczeń nałogowo korzysta ze smartfonu, a niewiele mniej, bo 14 proc. młodzieży cierpi w powodu syndromu FOMO. To lęk przed byciem offline, przeczucie, że ominie nas coś ważnego. Używanie smartfonów sprawia, że młodzież odczuwa niepokój, zdenerwowanie, ma kłopoty z koncentracją… Jak chronić dziecko przed negatywnym wpływem nowych technologii? Kiedy dać dziecku nowy telefon i jak się do tego przygotować? Odpowiada dr Maciej Dębski.
Redakcja: Kiedy czyta się raport „Młodzi Cyfrowi” w głowach rodziców rodzi się myśl: „pozabierać im te smartfony i spokój”. To chyba nie jest słuszny kierunek?
Dr Maciej Dębski: To byłoby pójście na łatwiznę i raczej nie uzyskalibyśmy pożądanego efektu. Wyniki badań są, jakie są. Jednak faktem jest też, że żyjemy w czasach zdominowanych przez technologie cyfrowe i z czasem będą one jeszcze bardziej inwazyjne dla naszego funkcjonowania. Również w pracy. Nie da się ich pominąć czy zignorować. Chodzi o to, by wspólnie z dzieckiem wchodzić w świat mediów cyfrowych i umieć się w nich odnaleźć. Ważne, by znaleźć balans między technologiami a zajęciami analogowymi oraz nauczyć się używać internetu, tabletu czy smartfona w taki sposób, by dziecko mogło na tym tylko zyskiwać. Rolą rodziców jest również modelowanie właściwych postaw wobec technologii.
Zdaje się, że na taką profilaktykę rodzice mają niewiele czasu – modelowanie postaw jest możliwe do pewnego momentu rozwoju dziecka. Bo kiedy staje się ono nastolatkiem, opinia rodziców nie liczy się już tak bardzo, a dziecko w naturalny sposób oddziela się od rodzica i zbliża do rówieśników. Kiedy powinniśmy zacząć?
Jeśli rodzic zaczyna rozmawiać o nowych technologiach z dzieckiem, które ma 14 czy 15 lat, to jest o 10 lat spóźniony. Kluczowym momentem rozwoju dla prawidłowych zachowań w zakresie używania nowych technologii jest okres przedszkolny i wczesnoszkolny. To właśnie wtedy dziecko zaczyna używać nowych technologii i od razu powinniśmy kształtować w nim dobre nawyki. Np. pokazywać, że telefon nie służy głównie do oglądania bajek, ale do rozmów z bliskimi. Rodzice powinni zacząć swoją edukację w zakresie wychowania dziecka w dobie ekranów jeszcze wcześniej. W ramach działalności naszej fundacji prowadzimy szkolenia na ten temat już w szkołach rodzenia.
Nie za wcześnie?
Nie. Dziecko już w momencie przyjścia na świat ma kontakt z nowymi technologiami, bo używają ich jego rodzice. Dlatego mówimy parom, które spodziewają się dziecka, że to, co może zabezpieczyć ich potomnych przed negatywnymi konsekwencjami używania nowych technologii, to z jednej strony bliski kontakt, relacja oparta na zaufaniu, a z drugiej – ich świadomość i wiedza na temat wpływu korzystania z nowych technologii na rozwój dziecka.
WHO całkiem niedawno zaostrzyła zalecenia i rekomenduje, by dzieci do 2. roku życia w ogóle nie patrzyły w ekrany. Im dziecko jest starsze, tym więcej może spędzić czasu grając czy oglądając bajkę. Rodzice zachłysnęli się nowymi technologiami i za wcześnie dają je dzieciom. W ten sposób zyskują czas dla siebie i robią to również, gdy dziecko jest starsze.
Czy zatem opóźnianie momentu, w którym dziecko dostaje swój pierwszy smartfon ma sens? Z badań Fundacji wynika, że na pierwszy telefon większość rodziców decyduje się, gdy dziecko ma 10 lat, jednak w dużych miastach dzieje się to wcześniej – pierwsze smartfony dostają dzieci, które idą do szkoły, czyli 7-, 8-latkowie.
Opóźnianie momentu zakupu pierwszego telefonu nie jest żadną profilaktyką uzależnienia od telefonu. Alkoholik nie jest uzależniony od butelki, tylko od tego, co w niej jest. Taką perspektywę można też przyjąć w kontekście nowych technologii. Tu nie chodzi o telefon, lecz o to, co on oferuje. Według mnie telefon może dostać nawet 7-latek, ale bez internetu, a przede wszystkim bez portali społecznościowych, które „przyklejają” do bycia online, ponieważ wykorzystują naszą naturalną potrzebę bycia z drugim człowiekiem i bycia przez niego zauważonym. Zatem nie chodzi o to, kiedy podać telefon, lecz jak to zrobić.
Rodzice często odwlekają ten moment, a potem odkupują to oczekiwanie i dają dziecku super telefon z super szybkim internetem. Pozwalają instalować TikToka, Snapchat i Instagram, bo wydaje im się, że fakt, że ich dziecko nie jest już maluchem, je uchroni. Bzdura. Taki nadmiar możliwości sprawia, że dzieci są przyklejone do telefonów i nagle okazuje się, że kontakt z rodzicami traci na atrakcyjności. Oczywiście nie należy traktować internetu jak konkurenta w wyścigu po zainteresowanie dziecka. Chodzi o to, że kiedy dziecko dostaje nagle dostęp do wszystkiego, siłą rzeczy się tym zachłyśnie. Wykształci szkodliwe nawyki używania mediów społecznościowych i smartfona, które trudno potem zmienić.
Rodzice często skarżą się, że dzieci negocjują używanie smartfona, tabletu czy mediów społecznościowych argumentem „bo wszyscy mają” i na tak postawioną sprawę trudno sensownie reagować. Poczucie wykluczenia z grupy rówieśniczej raczej nie niesie ze sobą nic dobrego.
Rodzice nie powinni dopuszczać do wykluczenia dziecka z grupy i jednocześnie powinni umieć zachować swój rodzicielski autorytet. Rzeczy materialne, nie tylko smartfon, od zawsze były świadectwem naszego statusu w grupie społecznej. W dzisiejszych czasach 13-latek bez smartfona jest w mniejszości, która stanowi naprawdę niewielki ułamek wszystkich uczniów w tym wieku. Tak jest, trzeba się z tym pogodzić i nie skazywać dziecka na potępienie w imię zasady „za moich czasów smartfonów nie było i żyjemy”. To głupota.
Chodzi o wszystko, co w związku z tym smartfonem wydarzyło się wcześniej. Korzystanie ze smartfona nie zamyka się w „tak, możesz” lub „nie, nie możesz”. Nie wyobrażam sobie, że dziecko dostaje swój telefon z internetem, a nie zostają ustalone zasady korzystania z tego telefonu, bez kontroli rodzicielskiej, bez rozmowy o tym, jak w sieci chronić swoją prywatność, bez omówienia, czym tak naprawdę jest internet i do czego pozytywnego może on służyć i jakie są konsekwencje nadużywania trybu online. Rodzice w ogóle o tym nie mówią.
Nasze badania wykazały, że rodzice ok. 10 proc. młodzieży kompletnie niczym się nie interesują w kontekście świata cyfrowego, a ponad 60 proc. nigdy nie uczyło dzieci odpowiedzialnego korzystania z sieci. W takich okolicznościach to nic dziwnego, że 19 proc. naszej młodzieży osiąga ekstremalne wyniki w badaniu skali fonoholizmu. Problem jest nie tylko z dziećmi – to chcieliśmy pokazać w naszym raporcie. I każda ze skrajnych postaw ma fatalne skutki. Ze wstępnych analiz, które są początkiem kolejnych badań, wynika, że jeśli rodzic nadużywa, to dziecko też.
4,5 mld osób na świecie używa internetu. A szczoteczek do zębów tylko 4 mld. Dlaczego tak konsekwentnie pilnujemy dzieci, by porządnie szczotkowały zęby, a zapominamy o higienie życia psychicznego? Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi. Nie o uzależnienie, lecz o zwykła higienę osobistą życia.
27 proc. uczniów mówi, że zawsze kładzie się z telefonem spać. 15 proc. pierwsze, co robi po przebudzeniu, to sprawdza smartfon. 9 proc. robi to nawet w półśnie, gdy przebudzi się w nocy…
Tak, dokładnie o tym mówię. Takie nawyki prowadzą do niewyspania, które wciąż bagatelizujemy, a na dłuższą metę ma ono poważne konsekwencje zdrowotne. Są przyczyną przebodźcowania, przemęczenia i dekoncentracji. Do tego jedzenie z telefonem posiłków, przechodzenie przez pasy z nosem w ekranie… To wszystko są zachowania niehigieniczne, niezdrowe i nie powinny być normalne. Mniej więcej 1,5 h przed snem powinniśmy wszyscy odłożyć urządzenia technologiczne. Nie robimy tego. My – dorośli również.
Konsekwencje to problemy ze zdrowiem psychicznym. To już wiemy. Coś jeszcze?
Konsekwencje będziemy obserwować przez wiele długich lat i mogą nas zaskoczyć. Niedawno spotkałem profesora z Uniwersytetu Nauk Medycznych w Warszawie, który zdradził mi, że jego wstępne badania wykazują, że młodzi lekarze nie potrafią już tak rzetelnie wykonywać swoich obowiązków. Są niecierpliwi, za bardzo ufają nowym technologiom w pracy. Wiele wskazuje na to, że za chwilę będziemy mieli lawinowy wzrost popełnianych błędów lekarskich. Profesorowie medycyny za część tych błędów obarczają nadużywanie nowych technologii. Zatem dzisiaj obserwujemy dzieci, rozmawiamy o nich, ale skutki tego, co robimy teraz zobaczymy w niedalekiej przyszłości.
Dziękuję za rozmowę.
Przeczytaj też II część wywiadu z Maciejem Dębskim.
Dr Maciej Dębski – socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki na Uniwersytecie Gdańskim, edukator społeczny, ekspert w realizacji badań naukowych, ekspert Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich, Fundator i Prezes Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG.
Fot.: Gaelle Marcel, Unsplash.com