Pokój na czacie – zjawisko cyberbullingu i uzależnienia od sieci w filmie
Pokój na czacie w reżyserii Hideo Nakaty to nie jest film „o wpływie rzeczywistości wirtualnej na życie nastolatków”. To jest film o tym, że rzeczywistość wirtualna jest naturalnym środowiskiem młodzieży w stopniu niewyobrażalnym dla starszego pokolenia.
Zapomnijmy o podwórkach
Spotkania w pokojach na czacie są dla młodzieży pokazywanej w filmie tak oczywiste, jak niegdyś spotkania w domach czy na podwórkach. Internet z jednej strony zaspokaja potrzebę bycia w grupie, uzyskania wsparcia, naturalnego jednoczenia się „młodych” przeciwko „starym”. Jednocześnie od zawarcia nastoletniej przyjaźni do zagrożenia dzieli tylko jeden krok. Potencjalnie każda nowa znajomość może okazać się niebezpieczna i należy zachować zdrową ostrożność, dopóki się kogoś nie pozna. Jednak przy przyjaźniach wirtualnych sprawa dodatkowo się komplikuje, bo z kim właściwie się przyjaźnimy? Z duchem, lepszą, „eksportową” wersją innego nastolatka, czy z żywym człowiekiem, który może zranić także fizycznie, dotknąć?
Chelsea kids
Próba odwzorowania rzeczywistości wirtualnej w filmie to zadanie karkołomne. Jak ją pokazać? Nastolatków siedzących przy komputerach? Kogo by zainteresowały takie obrazy? Reżyser „Pokoju na czacie” znalazł na to sposób. W pierwszych kadrach Wiliam (Aaron Taylor-Johnson) idzie klimatycznym korytarzem, otwiera drzwi do jednego z pokoi i zawiesza na nim tabliczkę „Chelsea kids”. Wtajemniczeni już wiedzą, że założył pokój na czacie. Cyfrowi imigranci mogą sądzić, że po prostu młodzież spotyka się i rozmawia w normalnym pokoju, no, może troszkę nietypowo urządzonym. Zresztą rzeczywistość „prawdziwa” stale przenika się z wirtualną, czasem dopiero po dłuższym oglądaniu sceny widz orientuje się, po której stronie lustra znajdują się bohaterowie.
Nam możesz zaufać
Poznajemy grupę skupioną wokół magnetycznego, przyciągającego uwagę Wiliama. Chłopak szybko wzbudza zaufanie bywalców Pokoju, zwierzają się ze swoich, naturalnych w wieku dorastania dylematów. Czarnoskóremu Mo (Daniel Kaluuya) podoba się jedenastoletnia dziewczynka, co wzbudza u niego refleksję „Czy to normalne? Czy nastolatek może być pedofilem?”. Emily (Hannah Murray) wychowuje się w cieniu perfekcyjnej matki – kobiety sukcesu z wyższych sfer. Eva (Imogen Poots), zafascynowana modellingiem przeżywa kryzys tożsamości, czuje się źle potraktowana przez koleżanki z tego środowiska. Wreszcie chorobliwie nieśmiały Jim (Matthew Beard), porzucony przez ojca podczas… oglądania pingwinów w ZOO. Wiliam umiejętnie wyciąga intymne informacje, stwarza atmosferę zaufania i bliskości, buntu przeciw „starym”, by zacząć „terapię” bywalców Pokoju. Mści się na znajomej Evy, Ushi (Elarica Gallacher) montując i umieszczając w Internecie jej kompromitujące zdjęcia. Emily zachęca do wyładowania złości w sposób krzywdzący i obraźliwy dla innych. Najmocniej skupia się na Jimie i jego traumie.
Anioł śmierci
Kim jest Wiliam? Widzimy go z rodzicami, gdy kończy terapię, która wydaje się być sukcesem całej rodziny. Wkrótce potem ojciec siłą odrywa Wiliama od komputera, wyłącza zasilanie. Wyrywa mu też komórkę, z której chłopak korzysta w czasie uroczystości związanej z wydaniem książki jego matki. Wyrywanie kończy się szarpaniną i uderzeniem ojca. Uzależniony Wiliam nie potrafi oderwać się od czatu. Co dzięki niemu zyskuje? Prawdopodobnie poczucie ważności, władzy, wpływu na innych, którego brakuje mu w zwykłym życiu, bo w rodzinie pełni rolę czarnej owcy.
Jest jednak o wiele bardziej niebezpieczny, niż się wydaje. Nie wystarcza mu kompulsywne korzystanie z czatu i innych form prześladowania ludzi w Internecie. Wiliam wchodzi w rolę anioła śmierci, który nie tylko jej towarzyszy, ale też do niej nakłania, wykorzystując słabe punkty „przyjaciół”.
Gdzie są dorośli
„Pokój na czacie” trafnie oddaje trudność w kontakcie i specyfikę cyfrowej bariery między pokoleniami. Niegdyś dorośli mogli w najmniej odpowiednim momencie wejść do pokoju i zorientować się, że dzieje się coś złego. Do pokoju na czacie wejść nie mogą albo nawet nie wiedzą o jego istnieniu. W filmie właściwie nie ma dorosłych, do których można się odwołać w takiej sytuacji albo nastolatki po prostu tego nie potrafią, bo ich świat zawężył się do świata wirtualnego. Rodzice kochają swoje dzieci, chcą pomóc, ale nie wiedzą jak, nie do końca rozumieją, co się dzieje. Jedyna oficjalna reakcja dorosłych to policja w domu Evy, wraz z prześladowaną w Internecie Ushi, z czego można się domyślać, że, wskutek technicznej biegłości Wiliama, jego szkalowanie zostało przypisane Evie.
Nastolatki biorą sprawy w swoje ręce i próbują zapobiec tragedii w świecie rzeczywistym. Przerażająca jest ich bezradność, samotność, to, że trudno im się rozpoznać, bo choć znają swe intymne sekrety, nie przywykli do bezpośredniego kontaktu. Ich koleżeńska solidarność okazuje się autentyczna, choć trudno mówić o happy endzie.
Film w konstrukcji fabuły operuje pewnymi schematami, jego wydźwięk pedagogiczny jest nad wyraz jasny – ma być jednoznacznym ostrzeżeniem. Niewątpliwym plusem obrazu jest podjęcie tematu uzależnienia od sieci i cyberbullingu oraz ciekawe eksperymenty wizualne oddające specyfikę wirtualnej rzeczywistości.
Paulina Ilska