Mój przyjaciel Telefon. Fonoholizm – plaga, przekleństwo czy znak XXI wieku?
„Smartfony wiele ułatwiają i często pomagają zaoszczędzić sporo czasu. Umożliwiają nam sprawną organizację pracy, pomagają nie zabłądzić w mieście czy nawet schudnąć. Ale są też sytuacje, w których bywa dokładnie odwrotnie. Dziś telefon to narzędzie do korzystania z Internetu i tu zaczynają się kłopoty…”. O tym, dlaczego tak trudno jest rozstać się z telefonem, do czego może doprowadzić fonoholizm i jak uchronić przed uzależnieniem nasze dzieci rozmawiamy z socjologiem Uniwersytetu Gdańskiego, drem Maciejem Dębskim.
Ewa Bukowiecka-Janik: W dzisiejszych czasach bez telefonu nie da się funkcjonować. Wymaga się od nas bycia w stałym kontakcie – z klientami, pracodawcą, właścicielką przedszkola, do którego chodzą nasze dzieci itd. Czy nazywanie tego zjawiska fonoholizmem nie jest lekką przesadą? Może to po prostu znak naszych czasów?
Maciej Dębski: Z pewnością fonoholizm to znak XXI wieku, ale to nie oznacza, że możemy całą winę za to zjawisko zrzucić na świat, w którym żyjemy. A tym bardziej nie oznacza to, że mamy prawo je bagatelizować. Nie trzeba być wytrawnym obserwatorem, by zauważyć, że dziś wszyscy i wszędzie korzystają z telefonów komórkowych – nawet wtedy, gdy nie muszą. A jak korzystamy z czegoś zawsze i wszędzie, to bardzo blisko do uzależnienia od tej czynności. Dlatego postanowiliśmy. wraz z socjologami z Uniwersytetu Gdańskiego i Fundacją „Dbam o mój z@sięg”, przyjrzeć się temu zjawisku i spróbować je zdefiniować.
E.B.-J.: Udało się?
M.D.: Fonohlizm nie figuruje w klasyfikacji DSM-5 jako choroba. Definiując problem mówimy o kompulsywnym używaniu i nadużywaniu telefonu. Nie ma wątpliwości, że problem ten dotyczy większości użytkowników smartfonów.
E.B.-J.: Niejednemu dorosłemu telefon zastępuje kalendarz, notatnik, mapę, nie wspominając o budziku. Co w tym złego?
M.D.: Rzeczywiście, bądź co bądź, telefon to praktyczne urządzenie. Smartfony wiele ułatwiają i często pomagają zaoszczędzić sporo czasu. Umożliwiają nam sprawną organizację pracy, pomagają nie zabłądzić w mieście czy nawet schudnąć. Ale są też sytuacje, w których bywa dokładnie odwrotnie. Dziś telefon to narzędzie do korzystania z Internetu i tu zaczynają się kłopoty…
E.B.-J.: Dlaczego?
M.D.: Dopóki mogliśmy być online wyłącznie siedząc przed komputerem, problem z uzależnieniem od sieci nie był tak powszechny, jak teraz, gdy niemal każdy – dziecko czy dorosły – ma w kieszeni narzędzie do korzystania z Internetu. Kiedyś bycie w sieci wiązało się z ograniczeniami czasu i przestrzeni – mogliśmy z niego korzystać w konkretnym pomieszczeniu (tam, gdzie był komputer) i konkretnym czasie (w wolnych chwilach). W związku z tym, siłą rzeczy, korzystaliśmy z sieci mniej. Dzięki smartfonom jesteśmy online non stop. Dzieciaki czatują na lekcjach, w autobusach, na przerwach, stojąc w kolejce i kładąc się spać. Dorośli tak samo. Problem polega na tym, że sięgamy po telefon nie wtedy, gdy faktycznie zachodzi taka potrzeba, tylko zawsze, gdy mamy okazję.
E.B.-J: Jak rozpoznać fonohlika?
M.D.: Fakt, że konkretna osoba nie odkleja się od telefonu to rzeczywiście za mało, by zdiagnozować u niej problem. Nie każdy kto zabija nudę w tramwaju przeglądając tablicę na Facebooku to fonoholik. Aby mówić o uzależnieniu, muszą wystąpić konkretne objawy. Charakterystyczną cechą fonoholików jest ciągła gotowość do rozmowy, wymiany maili czy wiadomości na czacie oraz przesadna aktywność na portalach społecznościowych. Każdy zdrowy użytkownik telefonu i – przykładowo- Facebooka byłby w stanie wskazać w gronie swoich znajomych te osoby, które na każdego sms-a czy wiadomość odpowiadają bez opóźnień. I to najprawdopodobniej będą te same osoby, które najaktywniej udzielają się na forach i właściwie bez ogrniczeń dzielą się ze światem szczegółami ze swojego życia prywatnego.
E.B.-J.: Czyli pierwszymi symptomami nadużywania telefonu są nie rozstawanie się z nim oraz gotowość do bycia w kontakcie. A inne objawy?
M.D.: Niepokojące jest podejmowanie prób niekorzystania z telefonu. To cecha wszystkich uzależnień. Kiedy czujemy, że sprawa wymyka się spod kontroli, zaczynamy panikować i próbować okiełznać to, co się z nami dzieje. Fundowanie sobie detoksu źle wróży, bo jest dowodem na to, że mamy problem. Ten kto nie ma problemu, nie ma potrzeby rezygnowania z danej czynności.
E.B.-J.: Co czuje fonoholik bez telefonu?
M.D.: To, co każdy uzależniony – lęk, rozdrażnienie, poczucie zagrożenia. Fonoholika rozpoznamy też po reakcji na rozładowującą się baterię. Osoby uzależnione wciąż ładują telefony wszędzie, gdzie tylko mogą i robią wszystko, by zawsze mieć zasięg. Inaczej wpadają w panikę. Co więcej, fonoholicy przywiązują się do telefonów emocjonalnie. Tak jak hazardziści wyładowują agresję na automatach, kiedy przegrywają, tak fonoholicy bywają tak zmęczeni byciem online, że mają ochotę rzucić telefonem o ścianę.
E.B.-J.: Skąd ta agresja?
M.D.: To proste – nie potrafią sami z siebie wylogować się i odpocząć, zrobić czegokolwiek przyjemnego w świecie analogowym. Czują bezsilność i przymus korzystania z sieci i to ich wykańcza.
E.B.-J.: Są jakieś fizyczne objawy fonoholizmu?
M.D.: Oczywiście, z tym, że rzadko się o nich mówi. Lekarze zwracają uwagę na problemy z pogarszającym się wzrokiem, zespół cieśni nadgarstka, problemy z kręgosłupem, przemęczenie, brak snu.
E.B.-J.: Czyli uzależnienie od telefonu może zagrażać zdrowiu…
M.D.: A nawet życiu! Nasze najnowsze badania dotyczą kultury używania telefonu komórkowego bez zestawu głośnomówiącego podczas jazdy samochodem. Wstępne wyniki pokazują, że wiele osób w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, jakie niesie rozpraszanie się romową podczas jazdy. Ponad 11 proc. badanych przyznaje, że czasem „łapie się” na tym, że nie wie, jak przebyły drogę z punktu A do punktu B, bo tak bardzo były zaabsorbowane korzystaniem z telefonu komórkowego. Nietrudno sobie wyobrazić do czego takie zachowania mogą doprowadzić… Badania potrwają do końca 2016 roku, bardzo zachęcam do udziału. Wystarczy wejść na stronę internetową projektu http://jestemoffline.pl/index.php/855282?lang=pl i zgłosić się przez podanie adresu e-mail.
E.B.-J.: Każdy użytkownik telefonu jest narażony na uzależnienie?
M.D.: Teoretycznie tak. W praktyce uzależnienie dotyka tych, którzy nieświadomie przenoszą w wirtualną rzeczywistość wszystkie swoje sprawy, wszystkie przyjemności. Zjawisko fonoholizmu dotyczy głównie bardzo młodych ludzi, którzy w erze Internetu zmuszeni są uczyć się funkcjonowania w społeczeństwie. Ryzyko jest spore, a skutki mogą być naprawdę przykre.
E.B.-J.: To znaczy?
M.D.: To, co jest ewidentnym skutkiem nadmiernego korzystania z telefonu i bycia w ciągłym kontakcie, to tendecja do autoizolacji. Paradoksalnie, telefon zamiast zacieśniać więzi, luzuje je. Stworzono dla nas narzędzie, które miało ulatwiać nam kontaktowanie się z ludźmi. Rzeczywistość pokazuje, że używanie go powoduje zatracanie umiejętności komunikowania się, szczerej rozmowy, otwartości. Kontaktowanie się przez telefon jest protezą rozmowy z drugim człowiekiem, a relacje podtrzymywane wyłącznie online są marną podróbką prawdziwej więzi… Efektem ciągłego bycia w sieci jest wycofanie z życia społecznego, a ono z kolei skutkuje samotnością.
E.B.-J.: Tak jak Pan wspomniał, fonoholizm dotyczy głównie młodych ludzi. Co poradziłby Pan rodzicom jako osobom, które mają wpływ na swoje dzieci i mogą wspierać rozwój nałogu lub mu zapobiec?
M.D.: Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę rodziców na ograniczanie sytuacji, w których przebywając z dziećmi pod jednym dachem, komunikują się z nimi za pomocą telefonów. Jeśli są okoliczności, by pogadać twarzą w twarz, wykorzystujmy je! Ponadto, nie róbmy z telefonu nagrody za dobre oceny czy wywiązywanie się ze swoich obowiązków. W ten sposób utrwalamy przekonanie dziecka, że korzystanie ze smartfona jest wartościowym dobrem. Rodzice powinni też dbać o celebrowanie wspólnie spędzanego czasu – podczas rodzinnych obiadów niemal połowa nastolatków korzysta z komórek, a prawie 10 proc. młodych ludzi robi to nawet podczas mszy. Zasady spędzania czasu przy stole powinny być jasno ustalone. Kolejny ważny czynnik mający wpływ na zachowanie młodych ludzi to kontakt, jaki mają z rodzicami. Jeśli interesujemy się tylko tym. czy nasze dziecko jest ciepło ubrane, czy ma co jeść i jakie ma oceny, nie dziwmy się, że będzie się izolowało i szukało kontaktu tam, gdzie o niego najłatwiej, czyli w Internecie. Rozmowy, dzielenie się doświadczeniami, otwartość i komunikacja w realu – to są dobre wzorce. I ostatnia rzecz, być może najważniejsza, to przykład jaki sami dajemy naszym dzieciom. One nie robią tego, co mówimy, tylko to, co sami robimy. Dlatego jeśli chcemy uchronić nasze dzieci przed uzależnieniem od telefonu, w pierwszej kolejności zadbajmy o swoje nawyki.
E.B.-J.: Dziękuję za rozmowę.
Dr Maciej Dębski – dr socjologii, adiunkt Instytutu Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego, specjalista w zakresie problemów społecznych, autor i współautor wielu publikacji i raportów z zakresu socjologii problemów społecznych. Autor eksperymentu społecznego „Poza siecią” oraz projektu „W druchu drogowym #jestemoffline”. Prezes Fundacji „Dbam o mój z@sięg”.
Rozmawiała Ewa Bukowiecka-Janik
Współpraca Dorota Bąk