Kiedy internet odbiera dzieciństwo. Historia Antka uzależnionego od gier online
„Znacie film „Sala Samobójców”? Jako matka uzależnionego od internetu i komputera nastolatka uważam, że każdy rodzic powinien go obejrzeć. Nie dlatego, że pokazuje on co się stanie z waszymi dzieci jeśli nie upilnujecie ile siedzą przed monitorem, lecz dlatego, że uświadamia, co wasze dzieci czują i jak postrzegają nas-dorosłych. To lekcja, jak nie popełniać rodzicielskich błędów.” Poznajcie historię Antka.
Scenariusz uzależnienia Antka jest banalny, słyszeliście ich setki. Jako kilkuletni chłopiec dostaje komputer z dostępem do sieci. Na początku jest efekt „wow” i wielka fascynacja wszystkim, co wpada chłopcu w oko. Rodzice się cieszą, bo Antek korzysta z sieci przy odrabianiu lekcji, zdobywa nową wiedzę, odkrywa dziedziny, o których dotąd nie słyszał, a które bardzo go interesują. – Antek dużo czytał o starożytnych cywilizacjach, interesowała go historia, oglądał zdjęcia, filmiki i dzielił się z nami swoją fascynacją. Jednak dość szybko okazało się, że ani ja, ani mąż nie nadążamy za Antkiem, że wie on znacznie więcej niż my, że przestaliśmy być dla niego godnymi rozmówcami – opowiada Alicja, mama chłopca.
Poza tym, zrobiło się wygodnie. Alicja i Piotr, ojciec chłopca, nie musieli już pomagać nu w lekcjach, skończyły się żmudne pytania o wszystko i coniedzielne „nudzi mi się”. Cieszyli się, że jest samodzielny, że się rozwija i ma nowe zainteresowania. – Bardzo często słyszeliśmy o tym, że komputer i internet uzależniają, ale myśleliśmy o tym w takich samych kategoriach, jak o wydarzeniach z drugiego końca świata, o których dowiadujemy się z serwisów informacyjnych – że nas to nie dotyczy – wspomina Alicja.
Pierwsze niepokojące sygnały, które zauważyli rodzice chłopca miały miejsce w pierwszej klasie gimnazjum, a więc kilka lat po tym, jak chłopiec dostał komputer. – Prawda jest taka, że na te kilka lat wyłączyliśmy swoją czujność, bo nie działo się nic zdrożnego. Antek normalnie jadł, spał, chodził do szkoły czy na piłkę z mężem, uczył się, wiadomo, raz lepiej, raz gorzej. Komputer z dostępem do sieci to narzędzie pracy, codzienność, tak wszyscy go traktowaliśmy i do głowy by nam nie przyszło, że za zamkniętymi drzwiami pokoju dziecka dzieje się coś więcej niż rutynowe korzystanie z sieci – mówi mama chłopca.
Okazało się, że Antek jest bardzo aktywnym użytkownikiem jednego z forów dotyczących gier online. – Wiedzieliśmy, że gra w gry strategiczne, w których liczy się wiedza historyczna. Nawet nam imponowało, że to potrafi. Nie wiedzieliśmy jednak, że granie stało się dla niego tak ważne. Dowiedzieliśmy się o tym przypadkiem, od mamy kolegi Antka z klasy, która wspomniała, że chłopcy planują spotkanie w domu jednego z nich, by grać. W tym pomyśle również nie było nic złego; zaniepokoiło mnie jedynie, że Antek nie przyznał się, że ma takie plany, że w ten sposób ostatnio spędza najwięcej czasu – opowiada Alicja.
Antek niechętnie rozmawiał z mamą na ten temat, ale ponieważ był już nastolatkiem, jego rodzice zrzucili to na karb trudnego wieku. Tak jak zresztą fakt, że opuścił się nieco w nauce. – Prawda jest taka, że dopóki nie wydarzy się tragedia, zupełnie nie zwracamy uwagi na zmiany, nie zastanawiamy się nad tym, czy robimy coś nie tak, bo jest cisza, spokój i wszystko na swoim miejscu. Teraz dopiero przypominam sobie, jak Antek stał się zamknięty, małomówny, bywał podenerwowany, a kiedy pytałam o powody wzruszał ramionami albo wspominał coś o kłopotach w szkole. Nie przejmowałam się, bo cały czas widziałam w nim mądrego, samodzielnego chłopca, który na pewno sobie poradzi. A on wtedy już od dawna potrzebował naszej pomocy…
Antek tuż po powrocie ze szkoły włączał komputer, logował się i był w grze aż do poranka następnego dnia. By grać nie musiał siedzieć i wpatrywać się w monitor. W tym czasie mógł odrobić lekcję, zjeść obiad, a nawet wyjść z domu. Chodziło o to, że był online, miał pod kontrolą wirtualną sytuację i wykonywał ruch wtedy, gdy była jego kolej. – Fakt, Antek był nieobecny duchem, ale tak jak wspomniałam, nie był to dla mnie wystarczający sygnał ostrzegawczy. Dzieci w wieku dojrzewania zmieniają się, dlatego nie przeczuwałam, że jego myśli zajmuje jeden temat – gra – tłumaczy mama chłopca.
– Do pierwszego poważnego kryzysu między nami z powodu nałogowego grania Antka doszło, gdy zachorowała moja mama. Musiałam jeździć po pracy do szpitala, mój mąż dużo pracował, więc Antek zostawał sam. Miał pełną swobodę z jednej strony, z drugiej – musiał sam zadbać o siebie. Któregoś wieczoru, po powrocie do domu zauważyłam, że obiad, który dla niego zostawiłam stoi w kuchni nietknięty. Weszłam do jego pokoju i okazało się, że Antek siedzi przed komputerem w zimowych butach… Wtedy jak puzzle wszystko ułożyło mi się w całość. On, tak jak wpadł po szkole do swojego pokoju, tak od razu zaczął grać, nawet nie zdjął butów i zapomniał o tym! Zapomniał też o jedzeniu. Wyszłam w milczeniu, usiadłam na kanapie i nie wiedziałam co mam robić – wspomina matka chłopca.
Alicja czuła się winna. Wiedziała, że to jej przeoczenie, jej wina, poczuła bezsilność, ale i złość, że jej mąż niczego nie zauważył. – Czułam się z tym tak potwornie, że musiałam ten ciężar na kogoś zrzucić. No i padło na Piotra. – tłumaczy. – Byłam zmęczona i sfrustrowana sytuacją z mamą, że byłam z tym sama. Kiedy dotarło do mnie, że przez swoją bezmyśloność doprowadziłam dziecko do stanu, w którym nie je, bo siedzi przed komputerem, poczułam się okropną matką. Wyładowałam to na mężu, nawet nie wiem czy Antek to słyszał, tak był pochłonięty graniem.
Atak złości i szokujące wnioski o stanie psychicznym syna, spowodowały, że Piotr nieco otrzeźwiał, wspólnie postanowili z Antkiem porozmawiać. – Najgorsze jest to, że nie bardzo mieliśmy argumenty, bo wiedzieliśmy tylko tyle, że Antek się zatraca. Piotr tracił cierpliwość i kiedy Antek zaprzeczał istniejącemu problemowi krzyczał, groził, że zabierze mu komputer. Antek reagował po swojemu, czyli zamykając się w pokoju – wspomina Alicja.
Po którejś z rzędu takiej awanturze Piotr nie wytrzymał i poszedł za nim, zniszczył Antkowi klawiaturę. Wtedy chłopiec zaczął krzyczeć, że nikt go nie rozumie, że nikogo jego losy nie obchodzą. – Serce mi pękało, bo wiedziałam, że ma prawo się tak czuć. A z drugiej strony, byłam tak zmęczona tym chaosem, że najchętniej po prostu odcięłabym go od sieci i tyle – mówi mama chłopca. I tak po kilku takich sytuacjach się stało. Do rodziców Antka dotarło jak poważny jest problem i to wydawało im się jednym rozwiązaniem. – Nie rozumiałam tego, co się z nim dzieje, wymyślałam różne sposoby – zabierałam myszkę, przecinałam kable – i zawsze kończyło się tak samo, czyli krzykiem i agresją. Nie poznawałam własnego dziecka. W końcu zrezygnowaliśmy w ogóle z dostępu do sieci w domu, i wtedy stało się najgorsze – Antek uciekł… – mówi Alicja.
Szczęśliwie nie trzeba było go daleko szukać – chłopiec spędził noc w ich garażu. – Kiedy go tam zobaczyłam, że śpi skulony w kącie między rowerami, wstąpił we mnie spokój, nie budziłam go, wróciłam do domu, bo wiedziałam, że i tak wróci. Chciał nas nastraszyć, udało mu się to. Ten wybryk spowodował, że otworzyłam oczy, że w końcu przemówił rozsądek, a nie emocje. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, z płaczem z bezsilności, a ta wypaliła, żebym obejrzała film. Myślę – zwariowała, może powinnam odpocząć, ale bez przesady. Jednak wyjaśniła, że to pomoże mi zrozumieć co powinnam zrobić, bo to historia o nastolatku uzależnionym od sieci. Chodziło o film „Sala Samobójców”. Jako matka uzależnionego od internetu i komputera nastolatka uważam, że każdy rodzic powinien go obejrzeć. Nie dlatego, że pokazuje on co się stanie z waszymi dzieci jeśli nie upilnujecie ile siedzą przed monitorem, lecz dlatego, że uświadamia, co wasze dzieci czują i jak postrzegają nas-dorosłych. To lekcja jak nie popełniać rodzicielskich błędów – opowiada Alicja.
Scenariusz filmowy kończy się tragicznie. Antkowi i jego rodzicom udało się go uniknąć. – Zrozumiałam, że pora nadrobić kontakt z Antkiem, że czas być partnerem i przyjacielem, nie tylko opiekunem. Poprosiłam, by pokazał mi te gry, co w nich jest, żeby opowiedział co mu daje granie, z kim ma kontakt, gdy gra. Okazało się, że to faktycznie bardzo angażujące i ciekawe zajęcie, jednak skrojone tak, by wciągało bez reszty. Antek miał mnóstwo argumentów „za”, ale wysłuchał też mnie. Ustaliliśmy wspólnie, że będzie grał w określonych godzinach i będzie chodził ze mną na spotkania z terapeutą. Do dziś naprawdę nie wiem ile razy w ten sposób rozmawialiśmy, na pewno pierwsze trzy próby kończyły się próbą oszustwa z jego strony. Mówił, że nie gra, uciekał z lekcji, by nadrobić, wpadał w furię, gdy udało mi się go nakryć na kłamstwie. Ale byłam konsekwentna i udało się. W końcu Antek zaczął walczyć – mówi mama chłopca.
Alicja zapisała się na terapię rodzinną do jedynej wówczas w Warszawie placówki, która podejmowała ten problem. – Spotkałam tam rodziny, które z powodu przemocy wywołanej konfliktami wynikającymi z uzależnienia od sieci mają pozakładane Niebieskie Karty! Z kolei Antek poznał nastolatki podobne do niego, myślę, że ostatecznie to pozwoliło mu się otworzyć. Wiem, że inni mieli trudniej niż my, bo ostatecznie Antek niezdrowo wkręcił się w gry strategiczne online, a są dzieci, które nie potrafią bez wpadania w ciąg przejrzeć Facebooka czy tak po prostu, otworzyć wyszukiwarki… – opowiada Alicja.
Kiedy Antek czuł potrzebę zalogowania się do gry wychodził z domu, zaczął uprawiać sport, to pozwoliło mu zająć myśli. – Terapeutka zwróciła nam jednak uwagę, by to było zajęcie drużynowe, takie, które otworzy go na rówieśników, a nie spotęguje wyalienowanie, czyli np. siłownia – tłumaczy mama Antka. Piotr znów zaczął wychodzić z synem na piłkę, po czasie pomogło też obnażanie uzależniających mechanizmów. Antek nauczył się patrzeć na to z dystansu. Dziś jest dorosłym mężczyzną, który zaglądając do sieci, wie w co warto kliknąć, a kiedy należy się wycofać.
Autor: Ewa Bukowiecka-Janik
Współpraca: Dorota Bąk