Jak pracoholizm zmienia życie, czyli o nałogowych schematach
W kulturze, w której praca zajmuje wysokie miejsce w systemie wartości, nawet nadmiernego w nią zaangażowania nie traktuje się jak zagrożenia dla zdrowia, a tym bardziej dla życia człowieka. W przeciwieństwie do innych uzależnień, które są kojarzone z brakiem odpowiedzialności oraz patologią, pracoholizm łączy się z wysokim statusem społecznym, siłą, władzą i dobrobytem. Jednak to uzależnienie nie ma nic wspólnego z pracowitością. To zaburzenie zakłócające wszystkie obszary życia i tak jak w uzależnieniu od alkoholu, narkotyków czy hazardu tworzy pewne mechanizmy, które w trudnych sytuacjach włączają się automatycznie, motywując do destrukcyjnych zachowań.
„Kiedy rodzina zaczęła nalegać na wspólne wakacje (od lat wyjeżdżali beze mnie) wpadłem w panikę. Nie mogłem spokojnie myśleć, że przez dwa tygodnie miałbym być z dala od pracy, komputera, samochodu, no i telefonów (osobiście mam ich dwa, nie licząc stacjonarnych w pracy i w domu). Lęk miałem tak duży, że zacząłem szukać „realnych” powodów, aby nie jechać. Wypytałem kolegów w pracy o plany urlopowe i kiedy usłyszałem, że moje nie kolidują z ich, to jeszcze bardziej się zaniepokoiłem. Wyglądało na to, że jednak urlop jest nieunikniony. Wstydziłem się powiedzieć wprost, że nie chcę wolnego. Już nie raz słyszałem od szefa, że powinienem wypocząć, co traktowałem jak zarzut, że nie dość dobrze pracuję. Gorszą wydajność próbowałem nadrobić pracując po 10 i więcej godzin, a w domu do późnych godzin nocnych (czasami wczesnorannych) robiłem różne rzeczy na komputerze. Moja żona początkowo zgadzała się na to, że dużo pracuję, a dom traktuję jak sypialnię (nie po to, żeby uprawiać z nią seks, tylko aby trochę pospać) – ale mogło mi się tak tylko wydawać. Potem słyszałem już tylko zarzuty, że praca jest dla mnie najważniejsza. Ja oczywiście zaprzeczałem, mówiąc, że pracuję dla nich i że chętnie wracałbym po ośmiu godzinach do domu, ale przecież mamy dzieci, kredyt, no i na urlop też muszę zapracować. Żona również pracowała, wracała po czwartej do domu i wychowywała nasze dzieci. Zarabiała oczywiście mniej niż ja i kiedyś podczas kłótni wykrzyczałem jej, że gdyby lepiej zarabiała, to ja nie musiałbym tyle harować. Popłakała się. Od jakiegoś czasu nie ma między nami spięć, bo bardzo rzadko się widujemy. Jak to się mówi – oddaliliśmy się od siebie. Żona przestała nalegać na więcej czasu dla niej i dzieci. Przyzwyczaiłem się, że gdy wracam do domu, to każdy jest zajęty swoimi sprawami i nieraz nie wiem, czy w ogóle są. Zdałem sobie sprawę, że nie znam mojej rodziny, a wspólny urlop to ostatnia rzecz, o której marzę.”
Kiedy praca staje się problemem…
Pracoholizm jest terminem używanym w potocznym języku i nie zawsze łączy się jednoznacznie z czymś negatywnym. W kulturze, w której praca zajmuje wysokie miejsce w systemie wartości, nawet nadmiernego w nią zaangażowania nie traktuje się jak zagrożenia dla zdrowia, a tym bardziej dla życia człowieka. W przeciwieństwie do innych uzależnień, np. od alkoholu, które są kojarzone z brakiem odpowiedzialności oraz patologią, pracoholizm łączy się z wysokim statusem społecznym, siłą, władzą i dobrobytem. Jednak to uzależnienie nie ma nic wspólnego z pracowitością. To zaburzenie zakłócające wszystkie obszary życia i tak jak w uzależnieniu od alkoholu, narkotyków czy hazardu tworzy pewne mechanizmy, które w trudnych sytuacjach włączają się automatycznie, motywując do destrukcyjnych zachowań. Mowa o nałogowym regulowaniu uczuć, iluzji zniekształcającej rzeczywistość oraz budowaniu swojego wizerunku na nadmiernym zaangażowaniu w pracę.
Podobnie jak uzależnienie od substancji psychoaktywnych, tak i pracoholizm niszczy życie uzależnionej osobie oraz jej bliskim. Pracoholik z trudem wytrzymuje przerwy w pracy, np. weekendy czy święta, ponieważ czegoś mu brakuje (tak jak innym uzależnionym alkoholu czy narkotyku). Nie może skupić się na codziennych sprawach, rozmowach z bliskimi czy wspólnym spędzaniu czasu. Znajduje sposoby, preteksty do pracy (także w domu). Jego zachowanie charakteryzują sztywne schematy. Nawet błahe sprawy, zmiana planów mogą wywoływać w nim napięcie, które jest trudne do wytrzymania i staje się sygnałem do obsesyjnych myśli o pracy. Szereg przekonań wzmacnia jego nałogowe zachowania, np. tylko ciężką pracą do czegoś się dochodzi, będę kimś, ludzie szanują tych, co dużo i ciężko pracują. Gdy bliscy mają do niego pretensje, rzuca ze złością, że robi to dla nich, że dzięki niemu „wszystko” mają. Zaprzecza albo bagatelizuje swoje uwikłanie w pracę, obwinia o to bliskich lub pracodawcę (bo to on go do tego zmusza) i racjonalizuje konsekwencje. Gdy jednak pojawia się poczucie winy z powodu zaniedbywania obowiązków rodzica czy partnera, to czasami próbuje zmienić swój harmonogram, zobowiązuje się do krótszego dnia pracy, ale podobnie jak w przypadku osób z uzależnieniem od substancji, po jakimś czasie abstynencji czy ograniczenia wraca do starych zachowań. Poczucie własnej wartości buduje na osiąganiu sukcesów zawodowych, a potrzebę bycia akceptowanym realizuje poprzez nadmierne angażowanie się w pracę. Wszystko co dla tej osoby jest ważne: aspiracje, ambicje, poczucie władzy, kontroli, rywalizacji, sukcesu i prestiżu – zaspokaja w miejscu pracy. W jego świecie nie ma miejsca na bliskość, więzi, słabości swoje i innych, rezygnację z własnych potrzeb, kompromisy czy współpracę. Oznacza to poczucie osamotnienia, niezrozumienia, pustkę i cierpienie. Pracoholik ma tendencję do konfliktów, ponieważ trudno mu współpracować, natomiast chętnie rywalizuje. Chce dominować, zarówno w pracy jak i w domu, oczekując podziwu i społecznego uznania. Coraz trudniej rozpoznawać mu i wyrażać uczucia – bo albo je tłumi (np. lęk, poczucie winy, wstyd), albo nieoczekiwanie wybucha złością. Taka „huśtawka” uczuciowa powoduje różne problemy zdrowotne. Pracoholik skoncentrowany na pracy traci więź z bliskimi. Ma naprzemiennie poczucie winy i poczucie krzywdy, czuje wewnętrzną pustkę. Uważa, że nikt go nie rozumie, nie docenia, nie szanuje.
Rozbrajanie mechanizmów pracoholizmu
Zmiana niszczących zachowań jest trudna i trwa często wiele lat. Nierzadko początkiem tej zmiany staje się kryzys, np. problemy rodzinne (zagrożenie rozwodem), zawodowe (wypalenie zawodowe) czy zdrowotne (fizyczne, psychiczne – uzależniony jest narażony na uzależnienie od leków, narkotyków czy alkoholu, depresje i samobójstwa). Jak w innych uzależnieniach proces motywacyjny zaczyna się od zaprzeczania konsekwencjom, poprzez rozważanie zmiany, a dalej przygotowanie jej i działanie. Osoba uzależniona uczy się rozpoznawania i wyrażania emocji, zaspokajania swoich potrzeb w inny, bardziej konstruktywny, sposób. Pracuje nad zmianą zniekształceń poznawczych, czyli błędnych przekonań na temat pracy i swojego zaangażowania w nią. W trakcie terapii rekonstruuje hierarchię wartości i zmienia samoocenę.
Warto pamietać, że osoby uzależnione od substancji psychoaktywnych decydując się na abstynencję, są narażone na inne nałogi (nadal działają schematy uzależnienia), także pracoholizm. Relacja terapeutyczna, kontakt z innymi uczestnikami terapii, informacje zwrotne i wsparcie pozwalają dostrzec, zrozumieć i zmienić dotychczasowe zachowania.
Autor: Barbara Wojewódzka
Oprac. Dorota Bąk
Barbara Wojewódzka – certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień, autorka licznych publikacji na temat uzależnień behawioralnych i problemów społecznych, założycielka Pracowni Terapeutycznej Jednia w Gnieźnie, gdzie prowadzi terapię (także online) skierowaną do uzależnionych, ich bliskich oraz tych, którzy wzrastali w dysfunkcyjnych rodzinach.