Obsesja gromadzenia, czyli od oszczędności do patologii
„Nie wyrzucę, przyda się” – wszystko w porządku, kiedy myślimy w ten sposób o lekko „przechodzonej” kurtce zimowej. Sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej, gdy tak samo traktujemy stare gazety i opakowania po kosmetykach, czyli po prostu śmieci. To nie oszczędność… to patologiczne zbieractwo!
Starsi, samotni, wykluczeni
Każdy z nas chociaż raz w życiu słyszał historie o osobach, których życie wymyka się spod kontroli przez ogromne ilości przedmiotów zgromadzonych w mieszkaniu. Ich potrzeba posiadania, przywiązanie do rzeczy i nieumiejętność pozbywania się tych niepotrzebnych są tak silne, że przyćmiewają wszystko inne. Zaniedbują dom i siebie, nie są w stanie funkcjonować przez gigantyczne ilości zgromadzonych przedmiotów. Czy od zbierania można się uzależnić?
Póki co patologiczne zbieractwo nie zostało sklasyfikowane jako uzależnienie behawioralne, choć łudząco przypomina nałogowe mechanizmy. Od 2013 roku zaburzenia zbieractwa stanowią w DSM-5 oddzielną diagnozę. Według tej klasyfikacji zbieractwo to natręctwo, które w 75 proc. przypadków łączy się z innymi zaburzeniami (afektywnymi, lękowymi), także uzależnieniami. Od słynnego „nie wyrzucę, bo się przyda” wszystko się zaczyna. Badania wykazują, że problem z pozbywaniem się rzeczy ma aż 20 proc. społeczeństwa. Patologiczne przypadki to od 2 do 6 proc. Są to głównie osoby starsze i samotne – wyniki badań wskazują, że zjawisko to najczęściej dotyczy osób z grupy wiekowej 55-94 (aż trzykrotnie częściej niż wśród osób w wieku 34-44 lata).
Dość często zdarza się, że zbieracze nałogowo piją alkohol lub cierpią na zakupoholizm. Uzależnienie od robienia zakupów ma w przypadku patologicznych zbieraczy związek z chęcią posiadania i brakiem umiejętności zrezygnowania z okazji, by coś tanio nabyć. „Bo może się przydać”. Ten często powtarzany przez patologicznych zbieraczy zwrot przyczynił się do powstania alternatywnego określenia – „przydasie”. Prawie połowa „przydasiów” cierpi również z powodu depresji i fobii społecznych.
Jak nałóg
Także skutki patologicznego zbieractwa są podobne do skutków uzależnienia… Uporczywy problem z pozbywaniem się bezwartościowych rzeczy prowadzi nie tylko do szkód społecznych czy finansowych, ale też emocjonalnych, fizycznych, a nawet prawnych. Jak to możliwe? Osoby dotknięte patologicznym zbieractwem często są wykluczane ze społeczeństwa m.in. dlatego, że ich domy przypominają wysypiska śmieci. Nie da się w nich utrzymać czystości, a czasem nawet wejść… W związku z tym zbieracze nie utrzymują kontaktów ze znajomymi, a niejednokrotnie także z rodziną. Nikogo nie zapraszają z oczywistych powodów. Poza tym, współwystępowanie zaburzeń psychicznych przeszkadza im w budowaniu trwałych relacji. Bliscy oddalają się, bo nie rozumieją, nie mogą się dogadać… To z kolei pociąga za sobą szkody emocjonalne. Ale nie tylko to sprawia „przydasiom” ból emocjonalny. Ich cierpienie wiąże się również z przywiązaniem do przedmiotów. Traktują je bardzo emocjonalnie, a pozbywanie się ich boli jak rozstanie.
Ale nieporządek w domach zbieraczy może prowadzić do dużo niebezpieczniejszych konsekwencji. Bywa on przyczyną problemów prawnych, np. gdy zaniedbanie mieszkania grozi uszkodzeniem instalacji, a to z kolei stwarza niebezpieczeństwo pożarowe czy grozi wybuchem nie tylko dla właściciela mieszkania, ale i sąsiadów. W ekstremalnych przypadkach dochodzi nawet do eksmisji, a zdecydowanie częściej do konfliktów z administracją budynku.
Patologiczne zbieractwo bywa wtórne do chorób somatycznych. Zaniedbanie siebie i wykluczenie równa się zaniedbaniu kondycji fizycznej. Jednak ogromne sterty śmieci stanowią bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia lub nawet życia.
Podobieństwa patologicznego zbieractwa do uzależnień można również znaleźć analizując objawy. Nabywaniem nowych rzeczy „przydasie” regulują emocje lub w ten sposób odwracają swoją uwagę od przykrych spraw. Gromadzenie paradoksalnie buduje w nich poczucie bezpieczeństwa, choć – zważając na skutki powiększania zbiorów – to bezpieczeństwo realnie maleje. Ponadto, zbieracze są… perfekcjonistami! Ich perfekcjonizm nie polega na dbaniu o porządek w domu, lecz na dbałości o swoją „kolekcję”. To myślenie w kategoriach gromadzenia rzeczy w ściśle określonym celu – „a jeśli wyrzucę coś, co kiedyś może się przydać?” Ten lęk to właśnie konsekwencja perfekcyjnego podejścia to swoich zbiorów.
Życiowe porządki, czyli terapia patologicznego zbieractwa
Wizyty zbieraczy w gabinetach psychologów i psychiatrów najczęściej nie są bezpośrednio spowodowane problemem gromadzenia. Ten wątek zazwyczaj wychodzi na jaw w trakcie terapii, a powodem wizyty u specjalisty najczęściej są inne zaburzenia, które zostały wymienione powyżej. Leczenie patologicznego zbieractwa jest bardzo utrudnione. Często terapeuta ma ograniczony wgląd w sytuację, a pacjent nie ma motywacji do pozbywania się problemu gromadzenia rzeczy, ponieważ nie łączy on złego samopoczucia z problemem zbierania – znów podobieństwo do mechanizmów uzależnień. Zbieractwo dla „przydasiów” jest sposobem na życie, dlatego w leczeniu wykorzystuje się metodę poznawczo-behawioralną, aby uświadomić pacjentowi zakres jego problemu i pokazać alternatywne rozwiązania radzenia sobie z emocjami. Terapia patologicznego zbieractwa bywa również wspierana farmakologicznie. I tu kolejne podobieństwo – model terapii pokrywa się z modelem leczenia uzależnień.
W praktyce, terapia poznawczo-behawioralna patologicznych zbieraczy to uczenie się wyrzucania rzeczy i ich segregowania. Nie bez powodu autorki życiowych metamorfoz zagubionych bohaterek w programach rozrywkowych radzą, by porządek w swoim życiu zacząć od szafy. To dobra rada dla każdego, a dla zbieraczy… jedyna droga do normalnego życia.
Źródła:
Czy patologiczne zbieractwo mieści się w tak zwanych „nałogach behawioralnych”?, Tomasz Szafrański, II Międzynarodowa Konferencja: Patologiczny hazard i inne uzależnienia behawioralne, Warszawa 2014
http://www.polityka.pl/jamyoni/1580733,1,patologiczne-zbieractwo.read
Oprac. Ewa Bukowiecka-Janik
Współpraca Dorota Bąk