Zrozumieć hazardzistę: przekonania graczy nakręcające spiralę uzależnienia
Jak to się dzieje, że osoby uzależnione całymi latami oddają się grze, chociaż niszczy to ich życie? Tracą wszystko, co mają: rodzinę, pracę, przyjaciół, wszelkie dobra materialne – mieszkania, samochody. A jednak grają dalej. Kluczem jest zmieniający się pod wpływem nałogu sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości, który pozwala graczowi wytłumaczyć sobie to, co się z nim samym i wokół niego dzieje.
Punktem zwrotnym, który pozwala podjąć leczenie, jest uświadomienie sobie przez hazardzistę, że jest uzależniony. Ten proces może trwać od kilku do kilkunastu lat. Według autorów Raportu CBOS z 2012 r. dla popadnięcia w nałóg kluczowy jest sposób, w jaki gracz wyłumaczy sobie pierwszą znaczącą wygraną.
Jeśli uzna, że gra jest dobrym sposobem na zarabianie pieniędzy, lepszym niż praca, wkracza na niebezpieczną drogę. Jej etap drugi to rezygnacja z obstawiania niskich stawek. Jak powiedział jeden z graczy „Grają na jedynkach i dwójkach i siedzą całą noc (…) się patrzy z boku na niego „. Następuje swojego rodzaju racjonalizacja, dla graczy liczy się wyższa wygrana albo większe emocje, które towarzyszą obstawianiu „lepszych” stawek. Etap trzeci związany jest z pierwszą poważną przegraną. Niektórzy przerywają grę na pewien czas. U innych pojawia się przymus odegrania się. Tłumaczą sobie, że „los się odmieni”, że im większa strata, tym więcej trzeba teraz wygrać. Niektórzy zamieniają jedną grę na inną „Jak przegram w pokera, to najczęściej myślę, że szybko się odegram na ruletce”. Czasem pojawia się potrzeba potwierdzenia swojego poczucia wartości, albo „akcji” – „Po prostu u mnie musi się coś dziać. Non stop musi być adrenalina. Jeśli coś jest dobrze, to ja muszę to zepsuć, żeby mieć jakieś tam emocje. Negatywne, pozytywne, ale jakieś”. Stąd blisko już do etapu czwartego, czyli braku pieniędzy na kontynuowanie gry. Jak to się dzieje, że porządni, normalni ludzie nagle pożyczają duże sumy na wieczne nieoddanie, sprzedają cenne rzeczy z domu, biorą niemożliwe do spłacenia kredyty, okradają własnych pracodawców, rodzinę? Pod wpływem gry przestają myśleć racjonalnie i przewidywać skutki swoich działań, pojawiają się też zmiany w obszarze emocji. „Farta miałem i już mówiłem: spłacę banki, jeszcze zostanie. No i tak się stało, że przegrałem wszystko. I to, co było na kredyty, później ruszyłem nawet pieniądze dzieci. Tak że tyle przegrałem, że teraz jeszcze robotę straciłem” – mówił jeden z graczy. Inny z poddających się terapii hazardzistów tak relacjonował przebieg wydarzeń: „chyba w ciągu trzech dni wszystko, co było możliwe. Pieniądze nawet teścia, teściów, gdzie, co popadło, wszystko, konto jedno, drugie, trzecie. I już bez mrugnięcia okiem, bez żadnych jakichś stresów, bez żalów”. Nie wszysy gracze przechodzą przez wszystkie wymienione etapy utraty kontroli nad pieniędzmi, ale bankructwo jest nieuchronne, jeśli się procesu popadania w uzależnienie nie przerwie. I jest to trudne przy pomocy stosowania strategii typu” mnie problem nie dotknie, bo wydaję na grę „luźne pieniądze”, które zostają po opłaceniu rachunków i odliczeniu wydatków na życie”. Niektórym graczom wydaje się, że gra nie będzie dla nich problemem, bo przeznaczają na nią niskie kwoty (np. 50 zł) i ich nie przekraczają; jeśli grają dalej, to tylko wtedy, gdy wcześniej wygrają, i nigdy nie przeznaczają całej wygranej na dalszą grę. Ale nawet takie deklaracje rzadko się pojawiają.
Popadanie w coraz głębsze uzależnienie wiąże się z postawami typu” są takie czasy, że wszyscy są od czegoś uzależnieni”, „praca też jest ryzykowna”, „wszystko jest w porządku, jeśli dookoła nie narobi się jakiegoś problemu”, czyli ma pieniądze na życie. Gracze nie dostrzegają symptomów uzależnienia, bo nie mają poczucia ryzyka, lekceważą je bądź lubią („Hazard jest podobny do mojej pracy, ja jestem ryzykantem, jestem alpinistą, pracuję na linach, na wysokościach”). Kolejne etapy upadku finansowego współwystępują z postępującą utratą kontroli nad własnymi zachowaniami. Wielu graczy nieleczących się opisało symptomy utraty kontroli nad sobą, ale zdecydowana większość z nich była pewna, że cały czas panuje nad swoim zachowaniem. Tymczasem w zaawansowanym etapie gry hazardzista staje się notorycznym kłamcą. Ukrywa dochody przed rodziną, zaniedbuje ją i okłamuje. Oszukuje też pracodawców. Traci poczucie czasu, nie odbiera telefonów w czasie gry. Widać, jak sposób myślenia i odczuwania się zmienia „Maszyna to jest mój Pan Bóg i ja tutaj widzę tylko maszynę, a telefon wyłączam”. Gracz zaniedbuje studia, pracę. Skrajny przykład to wypowiedź kierowcy karetki, który tą karetką podjeżdżał pod salony gry. „Nie miałem nawet wyrzutów sumienia (…) jak w Ursusie był taki poważny wypadek kolejowy, masę było osób rannych (…) Mnie nie było, mnie szukali, a ja byłem na bingo. I ja miałem złość, wściekłość, jakim prawem w ogóle mnie szukają, co oni ode mnie chcą, przecież ja grałem”. Na tym etapie granie staje się codzienne, podczas jednego wieczoru hazardziści kilkakrotnie wypłacają pieniądze z bankomatu. Mają złudne poczucie wygranej, pamiętają tylko sukcesy. Występują u nich zaniki świadomości, bezsenność, zaniedbują podstawowe potrzeby fizlologiczne. Żadna wygrana nie przynosi satysfakcji i nie powoduje wyjścia z kasyna czy odejścia od automatu do gier. Gra wynika z przymusu emocjonalnego, a nie z chęci zdobycia pieniędzy. W końcowym etapie wynik jest już kompletnie nieistotny, gra się dla samego grania. Hazardziści leczący się wskazywali na kolejne symptomy, takie jak: wiara we własne kłamstwa, manipulowanie ludźmi, wywoływanie kłótni tylko po to, by wyjść z domu i zagrać, zmiany w obszarze emocji – nawet na pogrzebie bliskiej osoby myśleli tylko o grze. Towarzyszy temu rozdwojenie jaźni, „nakręcanie się”, czyli funkcjonowanie na „pełnych obrotach” i trudność w „dojściu do siebie”. Pogłębia się samotność, izolacja społeczna i myślenie magiczne „jak wygram to całą rodzinę uszczęśliwię i jeszcze pół świata”. Na próby zwrócenia uwagi, że coś jest nie tak, hazardziści reagują agresywnie, stają się też zniecierpliwieni. Jednemu z graczy nie odpowiadała ruletka, bo „za długo ta kulka lata”, inny wypłacał pośpiesznie pieniądze, a kartę zostawiał w bankomacie. Zmianom w obszarze emocji towarzyszą symptomy związane z ciałem: brak kontroli nad potrzebami fizjologicznymi, spadek libido. Pojawia się myślenie tunelowe, swoista gra poza samą grą – hazardzista zakłada się sam ze sobą, z Bogiem. O ile na początku grania obstawiając wysokie stawki odczuwał zdenerwowanie, w zaawansowanej fazie utraty kontroli już go nie odczuwa. Gdy problemy finansowe, groźba bankructwa i utraty pracy stają się poważne, wielu graczy myśli o samobójstwie. Próba samobójcza podjęta przez hazardzistę może być kolejną formą manipulacji, obliczonej na to, że ktoś spłaci długi. Leczący się gracze często podejmują wątek genetycznych predyspozycji do uzależnień, czym próbują wytłumaczyć swoją skłonność do nałogu. Niektórzy hazardziści uważali grę na automatach za bardziej niebezpieczną od innych, bo jej specyfika polega na braku przerw między kolejnymi grami, koniecznymi np. w ruletce, gdzie nie wszystkie rzuty się obstawia. Według relacji hazardzistów gracz „wchodzi w rytm maszyny”, a wydawane przez automat dźwięki mają „narkotyzujący” wpływ na świadomość gracza.
Opracowanie: Paulina Ilska na podstawie:
Oszacowanie rozpowszechnienia oraz identyfikacja czynników ryzyka i czynników chroniących w odniesieniu do hazardu, w tym hazardu problemowego (patologicznego) oraz innych uzależnień behawioralnych, oprac. Badora B., Gwiazda M., Herrmann M., Kalka J., Moskalewicz J., CBOS, Warszawa 2012.