Reakcje otoczenia na uzależnienie od hazardu bliskiej osoby
Uzależnienie od hazardu, jak każdy inny nałóg, można ukrywać przez jakiś czas. Ale uzależnienie nasila się, więc prędzej czy później skutki nałogowego stylu życia gracza zaczyna odczuwać jego otoczenie – rodzina, szefowie i współpracownicy, przyjaciele, znajomi. Relacje z bliskimi ulegają zmianie – hazardzista je ogranicza, bo osoby próbujące zareagować na uzależnienie stają się niewygodne i utrudniają kontynuację gry. Czasami to otoczenie wyklucza hazardzistę. Kluczowy jest moment poinformowania bliskich o swoim nałogu. Powiedzenie bolesnej prawdy może prowadzić zarówno do wygaszenia relacji, jak i do otrzymania wsparcia.
Tak wspominają ten niełatwy moment uzależnione osoby: „(…) I miałam takie szczęście nieprawdopodobne (…) jak ja mu powiedziałam i rodzinie przyznałam się, nikt mnie z domu nie wyrzucił ani nikt nie obraził”. Nie wszyscy mają tyle szczęścia. „Konsekwencja była taka, że się rozstaliśmy z żoną, bo ona nie miała siły udźwignąć tego ciężaru na dwie osoby. Na szczęście nie mieliśmy wspólnych dzieci, no ale… musiałem odejść”. Sprawa nie jest jednoznaczna, bo zdarza się, że rozstanie działa „otrzeźwiająco” na uzależnioną osobę i stanowi formę udzielenia jej pomocy, poprzez konfrontację z rzeczywistością i skutkami destrukcyjnych działań gracza. Zazwyczaj reakcja na informację o uzależnieniu stanowi wypadkową wiedzy na ten temat oraz strat, które otoczenie już wskutek gry poniosło. Często reakcja bywa ostra. Pojawiające się w tej sytuacji kłótnie bywają wykorzystywane przez graczy jako pretekst do dalszego uprawiania hazardu. „Jak zaczęła się awantura, to było później rzucenie telefonu, trzaśnięcie drzwiami i wyjście z powrotem. No i wyjście, i granie” – wspomina jeden z badanych przez CBOS. Rodzina niekiedy decyduje się wesprzeć hazardzistę, ale poniesione już straty finansowe i emocjonalne bywają znaczne, co często utrudnia czy wręcz uniemożliwia dalsze udzielanie pomocy. Rodzice jednego z graczy sprzedali mieszkanie, by uregulować długi. Innego wsparli przyjaciele czy współpracownicy, bo rodzina się odwróciła. Zdarza się, że proces uzdrawiania relacji z bliskimi jest trudny i trwa bardzo długo. „Wszystko mówiłem, całą prawdę – relacjonuje jeden z badanych – nie miałem tolerancji w domu, u ojca. Po trzech latach dopiero on zaczął do mnie … teraz, jak siedzę w domu nawet, to teraz zaczął do mnie dopiero się odzywać (…) . Ale nie umiem z nim gadać (…) bo 3 lata ze mną nie gadał, gadałem tylko z psem i ewentualnie z dziewczyną, i siostrą (…)”. Niekiedy rodzina chce udzielić pomocy, niestety z braku świadomości, na czym polega istota nałogu, podejmuje działania nieadekwatne do specyfiki i wagi problemu. Na przykład płaci długi hazardzisty przez wiele lat, nie orientuje się, że pomóc mogłaby specjalistyczna terapia, najlepiej dla całej, współuzależnionej rodziny. Proponuje na przykład „cudowną tabletkę profesora ze Szwecji”, która rzekomo uzdrowiłaby gracza.
Z relacji badanych przez CBOS graczy wynika, że niektórzy z nich uzyskali wsparcie w miejscu pracy, od przełożonych. Autorzy Raportu do negatywnych zjawisk zaliczają tolerowanie grania w miejscu pracy przez przełożonych. „W tej pracy jakby moje obowiązki szły na bok, zdecydowanie – relacjonuje jeden z graczy – to już w ogóle przestawałem się wywiązywać. To, że nie zostałem zwolniony, to chyba tylko temu zawdzięczałem, że nie wiem, pracodawca był taki bardzo wyrozumiały, po przyjacielsku mnie traktował. Więc wybaczał jakieś tam wpadki. Ale ja nawet w pracy potrafiłem grać, włączyć ten komputer i gdzieś tam sobie klikać”.
Czasem nawet po zaprzestaniu grania trudno odbudować zdrowe relacje z najbliższymi. Przeszłość hazardzisty niełatwo puścić w niepamięć, szczególnie, jeśli poniosło się bolesne konsekwencje jego nałogowych zachowań. Każde zachowanie kojarzące się z powrotem do dawnych nawyków gracza budzi lęk, nad którym rodzinie trudno zapanować. Bo przecież nigdy nie wiadomo, czy hazardzista nie znów nie straci kontroli nad swoim zachowaniem. „Ona mi potworną awanturę zrobiła, kiedy wygrałem pieniądze, zatankowałem samochód, pojechałem na myjnię – wspomina jeden z badanych – to ta kobieta mi nie dawała żyć. (…) Przecież ja wszystko najlepiej zrobiłem, jak potrafię. I dzisiaj wiem, że po prostu poczuła lęk […] zagrożenie w tym, co ja robię, że to może się w pewnym momencie kompletnie zboczyć. A później już weszła w paranoję i zaczęła mi rzeczy opowiadać niestworzone, ale to jest inna historia”.
Drugi biegun to wspomniane już przyzwalanie, a nawet zachęcanie do gry ze strony otoczenia, które nie jest świadome związanych z hazardem zagrożeń i ryzyka strat. Tak opisuje zachowanie bliskiej osoby kolejny z badanych graczy: „Nieraz nawet mi mówiła, żebym za więcej zagrał (…) To taka prosta kobieta była. Może jej sytuacja też była trudna i też upatrywała jakby szczęścia w pieniądzach (…) Później pieniędzy zabrakło, nie miałem gdzie mieszkać, groziła mi bezdomność. No i przyszedłem do ojca i matki, i zacząłem mówić, jaka ta kobieta niedobra jest”.
W skrajnych sytuacjach rodzina intensywnie angażuje się w nałóg gracza: „Na mnie nikt nie miał wpływu – relacjonuje respondent – się gubiłem, matka ze mną na wyścigi jeździła, żona stała pod kasynem i czekała, kiedy kasę wyniosę”. Inny rodzaj niepokojącej relacji, pojawiający się w związku z osobą uzależnioną, określony został przez autorów Raportu CBOS jako „destrukcyjna symbioza”. Wówczas oboje partnerzy są zaangażowani w hazard, a nawet grają razem. Jeśli jeden z partnerów uzależnił się od innych używek, dochodzi do czegoś w rodzaju „cichej umowy” o wzajemnej akceptacji nałogów. „Moja partnerka kolejna, przedostatnia, miała skłonności do alkoholu i kiedy wygrałem dużą sumę i wiedziałem, że to jest tak jakby gwóźdź do trumny, czułem to. I nie mówiłem, że bo tak: ja szedłem grać, ona poszła pić i wszystko było OK” – wyjaśnia respondent.
W przypadku nałogu hazardzisty mamy zatem do czynienia z szerokim spektrum reakcji najbliższego otoczenia: od potępienia i zerwania kontaktów po akceptację, a nawet zachęcanie i współuczestnictwo w grze. Autorzy Raportu proponują je ująć w dwóch wymiarach: stosunku do osoby grającej (akceptacja bądź potępienie) oraz „opozycji między kreacją a destrukcją” czyli wpływem, jaki reakcje innych mają na rozwój trajektorii hazardowej gracza. „Kreacja oznacza wychodzenie z uzależnienia – odzyskanie wpływu na własne życie i możliwości kształtowania go na nowo, natomiast destrukcja wiąże się z nasilaniem się grania, stopniowym obniżaniem się możliwości decydowania o sobie”. Wśród reakcji otoczenia, które wpływają konstruktywnie na hazardzistę, można wymienić wsparcie w rodzinie i środowisku zawodowym (wykazanie empatii i zrozumienia) przy jednoczesnym stanowczym egzekwowaniu zobowiązań np. braku przyzwolenia na granie w miejscu pracy. Zbytnia pobłażliwość utrwala u hazardzisty „negatywne schematy osiągania korzyści”. Równie niekorzystny wpływ na grającą osobę mogą wywierać inni uzależnieni od gier znajdujący się w najbliższym otoczeniu, akceptujący styl życia hazardzisty, i rodzina, która poprzestaje na potępieniu i zostawia gracza samego z poważnym problemem.
Opracowanie: Paulina Ilska na podstawie:
Oszacowanie rozpowszechnienia oraz identyfikacja czynników ryzyka i czynników chroniących w odniesieniu do hazardu, w tym hazardu problemowego (patologicznego) oraz innych uzależnień behawioralnych, oprac. Badora B., Gwiazda M., Herrmann M., Kalka J., Moskalewicz J., CBOS, Warszawa 2012.