Mechanizm nałogowego regulowania uczuć w patologicznym hazardzie
Adam uciekał w grę, gdzie czuł, że ma kontrolę nad swoim życiem. Nawet przegrane nie zniechęcały go do zmiany zachowań. Wręcz przeciwnie, pobudzały do kontynuowania gry, do odgrywania się. Bo u hazardzisty w sferze jego emocji dochodzi do pewnych zmian, które prowadzą do poszukiwania sposobu na natychmiastową poprawę samopoczucia, skutecznie motywując do chodzenia „na skróty”. Jak dochodzi do tych zmian? O tym poniżej.
Uzależnienie od hazardu nie zaczyna się nagle pewnego dnia. Ma charakter postępujący i własną dynamikę. Nieleczone prowadzi do poważnych szkód i ostatecznie może spowodować śmierć (choroby krążenia, samobójstwa). Zmiany w funkcjonowaniu nałogowego gracza dotyczą zarówno strony fizycznej, psychicznej, jak i jego społecznych interakcji. Uzależniona osoba ma coraz mniejsze poczucie wpływu na własne życie, sama siebie nie rozumie i uważa, że inni również nie pojmują, co się z nią dzieje.
„Huśtawka emocjonalna” wywołuje naprzemienne stany napięcia, pobudzenia (przed grą) i ulgi (podejmując grę), które z czasem zyskują charakter automatyzmu. Zniekształcenia poznawcze (np. przekonanie, że dzisiaj jest szczęśliwy dzień i na pewno wygra), trudności decyzyjne (“przeznaczę na granie tylko określoną kwotę”) oraz ciągle zmieniające się myślenie na swój temat (od – jestem najlepszy, do – jestem do niczego) powodują, że hazardzista staje się coraz bardziej zagubiony, izoluje się od otoczenia, by ostatecznie w osamotnieniu pogrążać się w otchłani nałogu. Patologiczny przebieg procesów rozwijających się w życiu gracza (pogłębiające się różne problemy) prowadzi do powstania schematów, które określa się jako psychologiczne mechanizmy uzależnienia.
Mechanizm nałogowego regulowania uczuć
Aby osiągnąć psychiczny dobrostan, człowiek wykonuje różne czynności, np. uprawia sporty, spotyka się ze znajomymi, rozwija zainteresowania, podróżuje, czyta, gotuje, flirtuje czy uprawia seks. Każda z tych aktywności wymaga pewnego wysiłku i czasem, aby poczuć się dobrze, człowiek musi się trochę natrudzić. Niektórzy znajdują inny sposób na lepsze samopoczucie, np. alkohol, leki, hazard. Dla części z nich okazuje się to dominującym sposobem radzenia sobie z problemami.
Podczas gry w zapomnienie odchodzą troski, a jeśli dodatkowo (na nieszczęście gracza) trafia się spora (w jego ocenie) wygrana, to hazardzista jest przekonany, że znalazł „idealny” sposób na kłopoty, niewymagający szczególnych umiejętności i – co najważniejsze – działający od razu. Naturalne źródła przyjemności, tj. sytuacje, zachowania, decyzje, działania odchodzą na dalszy plan, a granie staje się głównym źródłem uczuć. Pozytywne skojarzenia związane z hazardem powodują, że stresująca sytuacja wyzwala chęć grania – jako jedyny, skuteczny sposób poprawy samopoczucia. Hazardzista, w konsekwencji tego automatyzmu, naprzemiennie doświadcza napięcia i ulgi. Uśmierza przykre stany emocjonalne poprzez „odgrywanie się”, więc nawet jak wygra, gra dalej, by ostatecznie przegrać (a to znowu motywuje go do dalszej gry, itd). Zmniejszanie się jego odporności na cierpienie wynika z natychmiast realizowanej chęci poprawienia nastroju poprzez grę. Bardzo trudno jest takiej osobie wytrzymać przedłużający się dyskomfort i dlatego zrobi wszystko, aby zmienić ten stan. Szybko się nudzi i z trudem znosi monotonię, która jest dla niej czymś nienaturalnym. Uważa, że wciąż musi się coś dziać, najlepiej niezwykłego, ryzykownego, zwiększa się w jej życiu impulsywność – działa zanim zdąży pomyśleć. Jeśli nie ma możliwości uprawiania hazardu „na żywo”, to ma substytut w postaci fantazji na temat nowych, lepszych systemów odgrywania się czy planowania, na co przeznaczy wygrane pieniądze, albo w jaki sposób będzie spłacać długi, od kogo pożyczy, jak to zrobi, itp. Bardzo często hazardzista zapewnia, że nie chce grać, po czym „nie wie jak to się stało”, że wchodzi do salonu gier, „odpala” laptopa, wysyła zakłady bukmacherskie albo kupuje zdrapki. Ostatecznie pożądanym dla gracza celem nie jest wielka wygrana, ale osiągnięcie stanu pobudzenia i oderwania się od rzeczywistości.
Adam jako chłopiec bardzo interesował się sportem, sam grał w piłkę nożną w szkolnej drużynie. Jako nastolatek zaczął wysyłać zakłady sportowe, zachęcony przez kolegów, którzy podobnie jak on uważali się za ekspertów w tej dziedzinie. Początkowo przeznaczał nieduże kwoty, ale gdy zdarzyła się znacząca wygrana, poczuł się „dzieckiem szczęścia”; wysyłanie kuponów stało się częstsze i zwiększyły się stawki, bo „trzeba iść za ciosem”. Nie traktował tego jako hazardu, który kojarzył mu się bardziej z kasynem lub grą na automatach. „Bukmacherka” to była kontynuacja jego zainteresowań sportowych. Miał poczucie wpływu na wynik, bo przecież wiedział wszystko o grających drużynach. Wygrane zmotywowały go do „poważniejszej gry”. Cały czas śledził wyniki meczy. Coraz mniej czasu miał na oglądanie widowisk sportowych, bardziej skupiał się na tabelach wyników. Rezygnował ze spotkań ze znajomymi, które odrywały go od grania. Nic nie sprawiało mu takiej przyjemności, jak czekanie w napięciu na końcowy wynik. Przegrane powodowały przygnębienie, złość, stawał się agresywny. Coraz częściej słyszał od rodziców, że trudno z nim wytrzymać. Sposobem odcięcia się od tych coraz trudniejszych relacji było wyjście do zakładów sportowych lub zamknięcie się w pokoju ze smartfonem czy laptopem. Kontakty z ludźmi ograniczał do minimum, bo męczyły go, czuł się znudzony, rozdrażniony, nie mógł się skoncentrować na rozmowie. Uciekał w grę, gdzie czuł, że ma kontrolę nad swoim życiem. Nawet przegrane nie zniechęcały go do zmiany zachowań. Wręcz przeciwnie, pobudzały do kontynuowania gry, do odgrywania się. Kłamał i oszukiwał, żeby mieć czas na grę, aby zdobyć pieniądze, które nie miały dla niego innej wartości, niż ta, że były środkiem do dalszego grania. Nawet, gdy wygrywał, nie przestawał obstawiać. Był w amoku…
„Rozbrajanie” nałogowego regulowania uczuć
Gdyby Adam trafił na terapię, oprócz omawiania jego aktualnej sytuacji, etapu motywacji do zmiany i oczekiwań, zająłby się uświadamianiem sobie tych mechanizmów, które popychają go do grania. Od początku leczenia pracowałby nad rozpoznawaniem swoich uczuć, które do tej pory były motorem podejmowanych przez niego działań.
Terapia pozwala zobaczyć, co się dzieje z hazardzistą zanim wejdzie on do kasyna, kolektury czy otworzy laptopa. Nałogowi gracze uświadamiają sobie powiązanie emocji z impulsami do grania, co pomaga przetrzymać silną potrzebę „pójścia na skróty”. Analiza własnych reakcji i zachowań pozwala uczyć się konstruktywnych sposobów wyrażania emocji. Podczas terapii hazardzista nabywa odporności na różne stany, np. lęku, smutku, złości czy – ogólnie – napięcia. Porządkuje swoje sprawy (finansowe, prawne, zdrowotne, rodzinne), co wprowadza spokój i równowagę. Odnajduje też alternatywne do hazardu sposoby spędzania czasu, które dostarczają przyjemnego pobudzenia, ale nie niszczą jego i innych. Poprzez pracę nad nałogowym regulowaniem uczuć może odzyskać kontakt ze światem rzeczywistym, nawiązywać naturalne relacje z bliskimi, radzić sobie z frustracją czy radością bez hazardu, który do tej pory był najistotniejszym źródłem uczuć i radzenia sobie z nimi. Zdrowiejący hazardzista odzyskuje wpływ na swoje życie. Dzięki pomocy innych ludzi (terapeuty, kolegów z grupy, bliskich zaangażowanych w zmianę) świadomie rezygnuje z nałogowych schematów, przeżywa żal po stracie hazardu, aby zyskać nową jakość życia.
Autor: Barbara Wojewódzka
Oprac. Dorota Bąk
Barbara Wojewódzka – certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień, autorka licznych publikacji na temat uzależnień behawioralnych i problemów społecznych, założycielka Pracowni Terapeutycznej Jednia w Gnieźnie, gdzie prowadzi terapię (także online) skierowaną do uzależnionych, ich bliskich oraz tych, którzy wzrastali w dysfunkcyjnych rodzinach.