Uzależnienie od hazardu ma także twarz kobiety
Małgorzata przeszła terapię uzależnień. Wcześniej zaś poszukiwała wsparcia we wspólnocie Anonimowych Hazardzistów. Jak dziś mówi „Zaczęłam szukać pomocy, bo myślałam, że zwariowałam”. Dziś mija prawie 20 lat, od kiedy uwolniła się od nałogu.
O swojej drodze opowiada Mai Ruszpel w audycji w RDC.
Przez 10 lat grała niemal codziennie. Z wyjątkiem dwóch dni – pierwszego dnia Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy – nie dlatego, że chciała poświęcić ten czas dla rodziny, tylko dlatego, że w te dwa dni… kasyno było zamknięte. Na pytanie – w co grała i jaka gra ją uzależniła odpowiada – Nie ma znaczenia, w co grałam, bo to trochę jak pytanie adresowane do osoby uzależnionej od alkoholu: czy woli pan białą wódkę czy kolorową. Każda gra może uzależnić.
Ona grała głownie w bingo. Mimo wielu prób, nie potrafiła samodzielnie zatrzymać uzależnienia. Ani czasowe ani finansowe ograniczenia, jakie sobie próbowała narzucić, nie skutkowały.
– Planowałam wyjść z lokalu, w którym grałam o 22: 00, ale mimo to zostawałam i grałam całą noc. Starałam się ograniczyć stawki, jakie przeznaczałam na grę, ale i to się nie udawało. Ciągle nie miałam pieniędzy na życie, mimo, że zarabiałam bardzo dużo, bo każde środki – własne i te pożyczone – przeznaczałam na granie. Z czasem zaczęłam miewać omamy słuchowo-wzrokowe. Przed oczami miałam obrazy z gry, a w uszach brzmiał dźwięk automatów. Myślałam, że zwariowałam. Nie mogłam spać.
Małgorzata pomoc znalazła najpierw we wspólnocie Anonimowych Hazardzistów, potem zaś na terapii. Dziś dzieli się swoim doświadczeniem, po to by inni – będący w tym miejscu, co ona kiedyś – uwierzyli, że zawsze mogą zmienić swoje życie i mogą podjąć leczenie.
Kobiety zdecydowanie rzadziej uzależniają się od hazardu, niż mężczyźni. Rzadko też publicznie chcą mówić o swoich problemach, ponieważ się tego wstydzą. Małgorzata mówi jednak, że nigdy nie czuła się z tego powodu dyskryminowana. Jako osoba będąca klientem salonu gier była mile widziana i dobrze traktowana.
– Ale chcę podkreślić, że przez cały czas towarzyszył mi wstyd – zarówno kiedy grałam, jak i kiedy wchodziłam do miejsca, w którym grałam. Niełatwo mi też było przyjść na miting dla hazardzistów. Były zresztą setki takich mitingów, gdzie byłam jedyną kobietą.
Więcej o Małgorzacie http://www.rdc.pl/podcast/kobiecy-wieczor-uzaleznienia-behawioralne-hazard/#